„Dziewczyna, którą znałaś”, Nicola Rayner [recenzja]

82142587_527488611309040_1098660829114400768_n

Autorka: Nicola Rayner

Tytuł: Dziewczyna, którą znałaś

Tytuł oryginalny: The Girl Before You

Wydawnictwo: W.A.B.

Tłumaczenie: Agnieszka Walulik

Liczba stron: 368


Dziewczyna, którą znałaś, intrygująca opowieść o zaginięciu młodej kobiety, to nazywany „nową Dziewczyną z pociągu” debiut Nicoli Rayner, który został uznany za jeden z najlepszych zagranicznych thrillerów 2019 roku. „The Observer” okrzyknął tę książkę mianem „powieści doskonałej, z zakończeniem, które zapiera dech w piersiach”. Kiedy zobaczyłam ten tytuł wśród lutowych zapowiedzi, pomyślałam, że to może być coś niesamowitego. Zasadniczo nie lubię w tytułach współczesnych thrillerów „dziewczyn” i „kobiet”, bo zwyczajnie mam ich przesyt, ale jak przystało na wielką fankę gatunku dobrym thrillerem przecież nie pogardzę 🙂 Jeszcze przed lekturą zorientowałam się, że powieść Rayner zbiera rewelacyjne opinie, a kolejni przedpremierowi recenzenci prześcigają się w zachwytach nad jej mistrzostwem. Wystarczyło zerknąć na opis fabuły, by poczuć, że książka zapowiada się naprawdę intrygująco. Liczyłam na kawał dobrego psychologicznego dreszczowca, w którym nieustannie przeplatać się będą: tajemnica, zbrodnia i napięcie. Czy to właśnie dostałam? O tym za chwilę, ale najpierw kilka słów o fabule.

Jako były członek parlamentu, a teraz prezenter telewizyjny, George Bell zawsze cieszył się opinią kobieciarza. Jego żona, Alice, nigdy nie mogła się uwolnić od cienia kobiet z przeszłości George’a. A kiedy zachodzi w ciążę, jej dyskomfort przemienia się w obsesję… Spokoju nie daje jej zwłaszcza jedna z dawnych partnerek męża: piękna dziewczyna o imieniu Ruth, z którą George spotykał się na pierwszym roku studiów i która zaginęła, zanim skończyli uniwersytet. Kiedy więc Alice widzi kobietę, która do złudzenia przypomina Ruth, nie może się otrząsnąć z wrażenia, że za jej zniknięciem stoi coś więcej, niż mówił George. Ale czy na pewno chce wiedzieć, co mąż robił za jej plecami przez te wszystkie lata?

Po pierwszych stronach powieści Rayner już wiedziałam, że to jedna z tych książek, w których akcja rozwija się bardzo powoli. Dla wielu czytelników to atut, który w połączeniu ze stopniowo budowanym napięciem tworzy intrygującą układankę, w której krok po kroku u boku głównego bohatera odkrywamy kolejne jej elementy. Ja jednak z takimi thrillerami mam spory kłopot, ponieważ zdecydowanie wolę, gdy akcja od samego początku pędzi na łeb, na szyję. Zamiast mnóstwa statycznych retrospekcji i pełniących funkcję retardacji opisów myśli przemykających przez głowy występujących w powieści postaci, wolę dynamiczny rozwój wydarzeń, liczne zwroty akcji i przyspieszone bicie serca.

87207160_661634017973830_431304288061358080_n

Wraz z bohaterami Dziewczyny, którą znałaś powracamy za mury uniwersyteckiego miasteczka. Ale myli się ten, kto myśli, że przedstawiona z perspektywy trzech kobiet historia to podróż sentymentalna do najlepszego w ich życiu okresu. Trwające do rana imprezy, nocne zakuwanie do egzaminów, pierwsze przyjaźnie i burzliwe związki. Łatwo wyczuć, że historia sprzed lat ma drugie dno, które my, czytelnicy, bardzo chcemy poznać. Na plus debiutanckiej powieści Rayner z pewnością warto zaliczyć to, że niemal do samego końca nie wiemy, kim była kobieta, którą Alice przez moment widziała w pociągu. Czy była nią Ruth, która przed piętnastoma laty wcale nie utonęła? Czy napotkana pasażerka zmyliła Alice tym, że po prostu do złudzenia przypominała rudowłosą piękność z czasów studiów? A może do głosu doszły ciążowe halucynacje? Tak, finał dla wielu czytelników może okazać się zaskakujący, choć na pewno nie powiedziałabym o nim, że zapiera dech w piersiach.

Dziewczyna, którą znałaś to przyzwoita powieść z niespiesznie rozwijającą się akcją, którą cechuje nieoczywista, dobrze poprowadzona intryga. Nicola Rayner sięgnęła po wielokrotnie wykorzystywany w literaturze motyw zaginięcia, ale w takcie jego realizacji zdołała uniknąć powtarzalnych schematów. Osobiście podczas lektury brakowało mi napięcia, emocji i niespodziewanych zwrotów akcji, które moim zdaniem cechują dobry thriller. Ta książka to raczej obyczaj z domieszką dreszczowca, a momentami wręcz wstrząsający dramat. Autorce niestety nie udało się stworzyć fabuły, która sprawiłaby, że w każdej wolnej chwili będę chciała wracać do jej powieści. Mnie sporo zabrakło, ale jestem pewna, że miłośnikom spokojnych, stroniących od fajerwerków, naszpikowanych retrospekcjami thrillerów psychologicznych książka Nicoli Rayner może przypaść do gustu.

Moja ocena: 6/10

„Ryzyko”, Elle Kennedy [recenzja]

82564327_10157907683283482_5265461516408193024_o

Autorka: Elle Kennedy

Tytuł: Ryzyko

Tytuł oryginalny: The Risk

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Tłumaczenie: Ewa Helińska

Liczba stron: 456


Kiedy na początku 2019 roku dostałam propozycję zrecenzowania książki Pościg autorstwa Elle Kennedy, ani przez chwilę nie rozważałam, by się zgłosić. Właściwie to nawet odpuściłam sobie czytanie opisu fabuły. Takie książki to nie moja bajka, bo odkąd porzuciłam lektury młodzieżowe, w których zaczytywałam się jako nastolatka, nie sięgam po romanse i erotyki, uważając je za banalne, przewidywalne i totalnie niewymagające. Na półkach mojej biblioteczki takich książek znaleźlibyście pewnie pięć, może sześć, ale na pewno nie więcej niż dziesięć. Jednak jako osoba związana z branżą wydawniczą uważnie obserwuję nowe trendy oraz analizuję zainteresowania czytelników i widzę, co się dzieje na rynku. Wzrost liczby wydawanych powieści z tego gatunku i ich coraz wyższa pozycja w rankingach najlepiej sprzedających się tytułów w popularnych księgarniach internetowych pokazuje, że romans z elementami erotyki przechodzi aktualnie najlepszy okres. Właściwie ma swoje pięć minut. Nic więc dziwnego, że polscy wydawcy chętnie wychodzą naprzeciw oczekiwaniom spragnionych emocji, namiętności i adrenaliny czytelniczek, publikując kolejne nowości.

Biorąc pod uwagę moją obojętną reakcję na zapowiedź Pościgu, aż trudno uwierzyć, że w przypadku Ryzyka było zupełnie odwrotnie. Wystarczyło, że przeczytałam na fanpage’u wydawnictwa opis nowej książki Elle Kennedy i z miejsca zapragnęłam ją przeczytać, widocznie podświadomie wyczuwając, że będzie to świetna, zabawna, romantyczna i bardzo seksowna opowieść. Ryzyko, reklamowane jako doskonałe połączenie humoru, uczuć i namiętności w historii o dziewczynie z zasadami, która trafia na zbyt przystojnego chłopaka bez zasad, ma w sobie coś, co sprawiło, że zwróciłam na nie uwagę. W przeszłości nie czytałam żadnej z książek Kennedy, ale dla tej postanowiłam zrobić wyjątek. Uznałam, że niezobowiązujący romans będzie idealną odskocznią od krwawych mordów i psychopatów 😉

Dwudziestojednoletnia Brenna Jensen jest córką trenera hokeistów z Briar. Dziewczyna marzy, by w przyszłości zawodowo zajmować się dziennikarstwem sportowym. Chcąc zdobyć doświadczenie, składa podanie o bezpłatny staż w stacji telewizyjnej HockeyNet. Ale facet, który ją rekrutuje, okazuje się dupkiem i mizoginem, który lekceważąco podchodzi do wiedzy i umiejętności Brenny. Zawiedziona dziewczyna niewiele myśląc, dopuszcza się kłamstwa, zdradzając zadufanemu w sobie Edowi Mulderowi, że Jake Connelly, gwiazdorski napastnik i kapitan drużyny Harvardu, jest jej chłopakiem. Problem w tym, że Jake nie tylko nie należy do kręgu jej przyjaciół, ale też reprezentuje barwy znienawidzonej przez Briar uczelni i, co gorsza, właśnie przyczynił się do rozbicia jej związku z fajnym chłopakiem.

Zdesperowana Brenna ma tylko jedno wyjście – musi poprosić Jake’a Connelly’ego, który zmienia dziewczyny niczym rękawiczki, by udawał jej chłopaka. Dziewczyna wie, z jakim ryzykiem wiąże się ta decyzja. Jeśli Jake się zgodzi i Brenna zacznie spotykać się z wrogiem, córka Jensena może stracić wszystko: zaufanie ojca, które i tak już jest znikome, oraz przyjaciół, dla których związek z graczem Harvardu to niewybaczalna zdrada. Najgorsze jest jednak to, że Jake, który jest gotów pomóc Brennie, za każdą udawaną randkę żąda… prawdziwej.

86299559_188119962435768_4508267904633929728_n

Do lektury Ryzyka siadłam w teoretycznie najlepszy dzień roku dla takiej powieści, czyli w walentynki. Już pierwsze strony sprawiły, że wkręciłam się w wymyśloną przez Elle Kennedy historię. Od razu polubiłam Jake’a i Brennę i z zainteresowaniem i wypiekami na twarzy śledziłam rozwój wypadków. Jest nieco przewidywalnie, mamy dramatyczne zwroty akcji, kłótnie, rozstania i powroty. Kennedy realizuje schemat typowego banalnego romansu, ale robi to znakomicie. Jej powieść jest wciągająca, zabawna i bardzo romantyczna.

Ryzyko było dla mnie niczym podróż sentymentalna. Książka Elle Kennedy przypomniała mi, jakie powieści uwielbiałam czytać 10-15 lat temu. College, popularne dziewczyny, przystojni hokeiści, futboliści i piłkarze, do których wzdychają wszystkie uczennice. Bardzo lubiłam takie historie, więc nic dziwnego, że lektura Ryzyka okazała się tak szalenie przyjemna! Bawiłam się znakomicie i, serio, niesamowicie się cieszę, że zdecydowałam się przeczytać tę powieść. Na koniec zdradzę Wam jedno: bardzo bym chciała, by Jake Connelly był moim chłopakiem. Nawet jeśli mielibyśmy tylko udawać 🙂

Moja ocena: 8/10

„Randka”, Louise Jensen [recenzja]

okladka_RANDKA_300dpi_1400px-768x1085

Autorka: Louise Jensen

Tytuł: Randka

Tytuł oryginalny: The Date

Wydawnictwo: Burda Książki

Tłumaczenie: Ewa Kleszcz

Liczba stron: 368


Długo Randka musiała czekać na swoją kolej. Wyobraźcie sobie, że powieść Jensen, podobnie jak i Nigdy nie zapomnisz Kathryn Croft, kupiłam w listopadzie 2018 roku! Od tego czasu oba thrillery leżały na regale, cierpliwie czekając, aż przyjdzie na nie kolej. I pewnie czekałyby dalej, gdyby nie kryzys czytelniczy spowodowany chorobą lub źle dobranymi lekturami, który sprawił, że mój wzrok spoczął na jednym z dwóch pewniaków – powieści autorki nazywanej mistrzynią suspensu, a więc Louise Jensen. Bo Jensen to w teorii pewniak, a jak jest w praktyce? Za chwilę się dowiecie, ale najpierw kilka słów o fabule.

Przekonana przez przyjaciół, że powinna pogodzić się z rozpadem małżeństwa i niedawną separacją, Ali umawia się przez portal randkowy na spotkanie z nowym mężczyzną. Sobotni wieczór zaczyna się niewinnie, jednak gdy Alison budzi się w niedzielę rano, odkrywa, że cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Jest sama w swoim mieszkaniu i nie pamięta, co się jej przytrafiło. Z rany na jej głowie sączy się krew, a gdy spogląda w lustro, nie rozpoznaje swojej twarzy. Co więcej, Ali nie rozpoznaje też nikogo z przyjaciół i rodziny. I nie potrafi zidentyfikować osoby, która najwyraźniej zamierza zniszczyć jej życie…

Randka to moje trzecie spotkanie z twórczością Louise Jensen. Wcześniej miałam okazję czytać Surogatkę oraz Rodzinę i pamiętam, że obie raczej mi się podobały, choć żadna z nich nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Brakowało nieco napięcia, bohaterowie byli nijacy, a rozwiązanie przewidywalne. W przypadku Randki wszystko w zasadzie wygląda tak, jak powinno, choć i tym razem nie obyło się bez niedociągnięć.

Projektbeztytuu

Na plus zaliczam przede wszystkim intrygującą fabułę, wystarczy przeczytać opis okładkowy, by chcieć się dowiedzieć, co strasznego spotkało Alison Taylor podczas feralnej randki. Motyw tajemniczego stalkera, choć nie jest w literaturze z dreszczykiem oryginalny, to zawsze powoduje u mnie przyspieszone bicie serca. Przypuszczam, że to właśnie jego obecność w powieści Jensen sprawiła, że Randkę czytało mi się aż tak dobrze. Dodatkowo bardzo zainteresowało mnie zjawisko prozopagnozji, o którym – przyznaję się bez bicia – nigdy wcześniej nie słyszałam. Niezdolność do rozpoznawania rysów twarzy brzmi tyleż abstrakcyjnie i przerażająco, co intrygująco i stanowi doskonały materiał na intrygę kryminalną. Po raz kolejny Jensen udowodniła, że jej niebanalne pomysły fabularne zasługują na uznanie.

Niezbyt długie rozdziały kończące się tak, że od razu chcemy przeczytać kolejny, zazębiające się wątki z przeszłości i teraźniejszości, które w finale bez trudu składają się w sensowną całość i nieustanne napięcie. Wszystko to czyni Randkę znakomitym thrillerem psychologicznym, po który z pewnością warto sięgnąć.  Ze wszystkich czytanych przeze mnie książek Louise Jensen, to chyba właśnie Randka podobała mi się najbardziej. Z czystym sumieniem polecam!

Moja ocena: 8/10

„Więcej niż DNA”, Bill Sullivan [recenzja]

780696-352x500Autor: Bill Sullivan

Tytuł: Więcej niż DNA. Geny, drobnoustroje i osobliwe moce, decydujące o tym, jacy jesteśmy

Tytuł oryginalny: Pleased to Meet Me: Genes, Germs, and the Curious Forces That Make Us Who We Are

Wydawnictwo: Burda Książki (National Geographic)

Tłumaczenie: Jacek Sikora

Liczba stron: 304


Zastanawiacie się czasem, dlaczego pociągają nas określone typy osobowości? Dlaczego lubimy pikantne jedzenie, dlaczego popadamy w depresję albo co powoduje, że jesteśmy właśnie tacy, a nie inni? Jeśli interesuje Was człowiek, jego budowa, możliwości, predyspozycje, to pewnie nie raz. Okazuje się, że podczas gdy my wciąż szukamy odpowiedzi na podstawowe pytania, nauka zna ich rozstrzygnięcie. Za wszystko odpowiedzialne jest nasze DNA, któremu zawdzięczamy znacznie więcej niż tylko kolor oczu czy posiadanie rąk. Warto więc przyjrzeć się mu bliżej i zobaczyć, jaką rolę w naszym życiu odgrywają geny i drobnoustroje.

Raz na jakiś czas lubię sięgnąć po książkę, która prócz rozrywki jest w stanie zaoferować mi coś jeszcze. Najczęściej wiedzę: o kosmosie, wynalazkach, kobiecym ciele, emocjach psa i wielu, wielu innych. Najważniejsze, by była interesująca i opisywane zjawiska przedstawiała zrozumiałym językiem. Gdy więc dowiedziałam się, że nakładem wydawnictwa National Geographic ukaże się książka Więcej niż DNA, byłam pewna, że to coś dla mnie. I wcale się nie pomyliłam!

84489486_187444782617643_256396289007157248_n

Bill Sullivan, na co dzień pracujący jako profesor farmakologii i mikrobiologii na wydziale lekarskim Uniwersytetu Indiany w Indianapolis, z dużą dozą humoru i przystępnym językiem opowiada o tym, jak geny, ślady epigenetyczne, mikroby, procesy psychiczne i wzory zachowań wpływają na naszą osobowość i działania. Połączenie odkrywczych eksperymentów i lekkiej narracji, w której aż roi się od odwołań do popkultury: filmów, seriali, celebrytów, z mnóstwem fascynujących spostrzeżeń sprawia, że Więcej niż DNA jest klasycznym przykładem książki popularnonaukowej.

Czy książka poruszająca temat genetyki i uwarunkowań ludzkiego organizmu może okazać się interesująca dla laika, który nie ma w zwyczaju zgłębiania tajników nauki z zakresu chemii, biologii lub medycyny? Jeśli jest napisana tak jak Więcej niż DNA Billa Sullivana, to z pewnością tak. Anegdoty, intrygujące pytania, przykłady z życia wzięte i terminy specjalistyczne ograniczone do minimum to w tym wypadku klucz do sukcesu. Więcej niż DNA, podobnie jak Zapytaj astronautę, Dziewczęta myślą o wszystkim czy Radości z kobiecości, to dowód na to, że nauka wcale nie musi być nudna. Trzeba tylko odpowiednio ją ukazać.

Moja ocena: 7/10

Książkowe premiery lutego

Za nami pierwszy miesiąc nowego roku. Ależ ten czas leci! Bardzo się cieszę, że w styczniu, podobnie jak i w grudniu, czytanie szło mi naprawdę całkiem dobrze 🙂 Po raz kolejny licznik przeczytanych przeze mnie książek zatrzymał się na liczbie 4, ale uważam, że to i tak niezły wynik.

Sezon wydawniczy powoli zaczyna nabierać rumieńców, więc czas wrzucić wyższy bieg, by nie zostać w tyle z gorącymi premierami, a tych jak zwykle mało nie będzie! Spośród propozycji wydawniczych, które w tym miesiącu trafią na księgarniane półki, udało mi się wybrać 10 najciekawiej się zapowiadających. Poniżej mój lutowy MUST HAVE! Zerknijcie, co zamierzam przeczytać w tym miesiącu 🙂

W pierwszym tygodniu lutego znajdziemy jeszcze chwilę na nadrabianie zaległości, ale już po 10.02. czeka nas sporo emocji. O te w pierwszej kolejności zadba wydawnictwo Zysk i S-ka, za którego sprawą 11 lutego do księgarń trafią dwa interesujące mnie tytuły. Pierwszy z nich to nowa powieść Caroline Mitchell, thriller Prawda i kłamstwa. Miałam okazję poznać już twórczość tej autorki przy okazji lektury Milczącej ofiary, więc chętnie przekonam się, co tym razem dla nas przygotowała. Jeśli wierzyć zapewnieniom wydawcy, ta książka ma w sobie wszystko – dokładne opisy policyjnych procedur wraz z odpowiednim napięciem, tempem i fascynującą fabułą, lecz została także wzbogacona o element psychologiczny.

Tego samego dnia swoją premierę będzie również mieć nowa powieść Elle Kennedy. Po romanse w zasadzie w ogóle nie sięgam, ale Ryzyko, reklamowane jako doskonałe połączenie humoru, uczuć i namiętności w historii o dziewczynie z zasadami, która trafia na zbyt przystojnego chłopaka bez zasad, ma w sobie coś, co sprawiło, że zwróciłam na nie uwagę. W przeszłości nie czytałam żadnej z książek Kennedy, ale dla tej chyba zrobię wyjątek, zwłaszcza że czasem mam ochotę przez chwilę odpocząć od krwawych mordów i psychopatów 🙂

luty_11(1)

Dzień później, czyli 12 lutego czekają nas aż trzy świetnie się zapowiadające premiery. Mam na myśli powieści: I żyli długo i szczęśliwie od wydawnictwa Otwartego, Trzynaście od wydawnictwa Albatros oraz Idealna żona, która ukaże się nakładem speców od thrillerów, czyli wydawnictwa Filia.

Idealna żona to kolejna, interesująco brzmiąca propozycja od Kimberly Belle. Od dawna stoi na mojej półce Idealne małżeństwo, ale jeszcze nie miałam okazji go przeczytać, choć thrillery spod znaku domestic noir to mój ulubiony gatunek. Na pewno będę mieć ten tytuł na oku!

I żyli długo i szczęśliwie to – jak czytamy na okładce – thriller obyczajowy, więc właściwie dość jasne jest, czego po tej lekturze możemy się spodziewać. Więcej będzie tu obyczaju niż thrillerowych emocji. Właściwie jako fanka brutalnych zbrodni i ścigających seryjnych morderców detektywów nieszczególnie lubię dreszczowce z silnie rozwiniętym wątkiem obyczajowym, ale już dawno sobie ten tytuł upatrzyłam. Niestety pierwsze przedpremierowe recenzje książki C.C. MacDonald każą mi wierzyć, że ta książka wbrew intrygującym zapowiedziom może się okazać totalnym niewypałem. A szkoda…

Tego dnia do księgarń trafi jeszcze jedna interesująca powieść. Mowa o książce Trzynaście, której autorem jest Steve Cavanagh. Wybitna, trzymająca w napięciu, spektakularna – tymi słowami tę powieść rekomenduje Lee Child. Chętnie się przekonam, ile w tym stwierdzeniu jest prawdy, a poza tym kto by nie chciał brać udziału w celebryckim procesie stulecia? 🙂

luty_12(1)

Tydzień później, a więc 19 lutego do księgarń trafią Piękne kłamstwa Petera Swansona. Mam nadzieję, że w słowach wydawnictwa Marginesy, które zapowiada ten tytuł jako piekielnie inteligentną opowieść o obsesji, zdradzie i morderstwie dokonanym z zimną krwią, nie ma ani grama kłamstwa i nowy thriller Swansona okaże się satysfakcjonującą lekturą. Od kilku lat w mojej domowej biblioteczne można znaleźć jedną z powieści tego autora, a konkretnie Każdy jej strach. Jakiś czas temu nawet zaczęłam tę książce, ale jakoś nie mogłam się wciągnąć, więc po kilkunastu stronach postanowiłam od niej odpocząć, ale może z okazji premiery nowej książki powinnam dać jej drugą szansę?

piekne-klamstwa-b-iext55935711

W ostatnim tygodniu miesiąca dziać się będzie najwięcej. 26 lutego wypatrzyłam aż cztery dobrze brzmiące tytuły, które tego dnia będą mieć swoją premierę. Na dobry początek Idealne dziecko od wydawnictwa Filia. Powieść Lucindy Berry to bestseller „Washington Post” i Amazon Charts, ale w praktyce to wcale nie musi oznaczać, że książka Idealne dziecko okaże się godnym uwagi thrillerem psychologicznym.

Kolejną z obiecujących propozycji jest thriller od wydawnictwa W.A.B. zatytułowany Dziewczyna, którą znałaś. Zasadniczo nie lubię „dziewczyn” i „kobiet”, bo mam ich przesyt, ale jak przystało na wielką fankę gatunku dobrym thrillerem nie pogardzę 🙂 W opisie okładkowym czytamy, że książka Nicoli Rayner, jeden z najlepszych zagranicznych thrillerów 2019 roku, to zatrważająca opowieść o zaginięciu młodej dziewczyny. Brzmi interesująco!

Z zawodowego punktu widzenia szczególnie uważnie będę się przyglądać premierze trzeciej części Trylogii białego miasta. Władcy czasu to ostatni tom przepełnionej baskijską kulturą i tradycją fenomenalnej serii, która stała się światowym fenomenem, sprzedając się w ponadmilionowym nakładzie. Jak dotychczas nie czytałam jeszcze żadnej powieści Evy Garcíi Sáenz de Urturi, ale wszyscy, którzy czytali przekonują mnie, że to świetna seria kryminalna, którą koniecznie powinnam poznać, więc w zasadzie nie pozostaje mi nic innego, jak wreszcie sięgnąć po pierwszy tom i rozpocząć swoją hiszpańską przygodę.

Ostatnim bardzo intrygująco zapowiadającym się tytułem są Rozmowy z seryjnymi mordercami. Książka, która ukaże się nakładem wydawnictwa Czarna Owca, to unikatowe wywiady przeprowadzone przez jej autora w kilkunastu najcięższych zakładach karnych świata, rejestrowane na taśmie magnetofonowej i filmowej, zawierają opisy przerażających czynów. Christopher Berry-Dee to światowej sławy kryminolog śledczy, który nie tylko opisuje spotkania z najbardziej amoralnymi ludźmi na świecie, ale także przytacza ich własne relacje na temat dokonanych przestępstw. Daje w ten sposób czytelnikom wgląd w psychikę ludzi, którzy popełnili najgorszą możliwą zbrodnię bezlitośnie pozbawili życia inną istotę ludzką. Jest na co czekać!

luty_26(1)

Luty zapowiada się naprawdę obiecująco. Ja już wiem, po które z nowości sięgnę w tym miesiącu, a Wy macie swoje lutowe typy?