„Nigdy cię nie opuszczę”, J.L. Butler [recenzja]

nigdy-cie-nie-opuszcze-b-iext53727731.jpg

Autorka: J.L. Butler

Tytuł: Nigdy cię nie opuszczę

Tytuł oryginalny: Mine

Wydawnictwo: Edipresse Książki

Tłumaczenie: Sara Manasterska

Liczba stron: 384


Zawsze lubiłam powieści, w których zręcznie łączono intrygę kryminalną z wątkiem romansowym. W przeszłości namiętnie zaczytywałam się w książkach Eriki Spindler, Heather Graham czy J.T. Ellison. Gdy więc wśród lutowych premier wydawnictwa Edipresse dostrzegłam Nigdy cię nie opuszczę, od razu wiedziałam, że to lektura zdecydowanie w moim guście. Bardzo się nastawiłam na trzymającą w napięciu psychologiczną rozgrywkę, w której obsesja i pożądanie będą się mieszać z wątkiem detektywistycznym. Liczyłam na mrożącą krew w żyłach historię, w której napięcie będzie sięgać zenitu. Czy to właśnie dostałam? Za chwilę poznacie odpowiedź 🙂

Francine Day to ambitna, inteligentna i odnosząca sukcesy prawniczka, która właśnie ubiega się o jedwabną togę. Potrzebuje tylko jednej prestiżowej sprawy, żeby uzyskać awans na królewskiego adwokata – takiej jak rozwód Martina Joya. Wzajemne zauroczenie Francine i Martina jest natychmiastowe i obsesyjne. Wdają się w sekretny romans i Francine sądzi, że wszystko pójdzie jak z płatka. Jednak żona Martina niespodziewanie znika, a on sam staje się głównym podejrzanym. Francine jest teraz jego prawniczką, kochanką, a także ostatnią osobą, która widziała Donnę Joy żywą. W miarę jak sprawa zaczyna się komplikować, Francine coraz trudniej przychodzi utrzymanie własnego życia w ryzach.

Ku mojemu zaskoczeniu od samego początku nie potrafiłam wgryźć się w tę świetnie rokującą historię. Z niemałym trudem pokonywałam kolejne strony, raz za razem dochodząc do wniosku, że lektura mi się dłuży, ponieważ w książce brakuje większych zaskoczeń. Monotonne tempo, zero zwrotów akcji, brak napięcia – taka historia może uśpić nawet najzagorzalszych miłośników gatunku. A przecież zapowiadała się fantastyczna przygoda! Środowisko prawnicze, tajemnicze zniknięcie przedstawicielki londyńskiej elity, szczegółowe opisy zachodniej części miasta, tak dobrze mi znane z podróży do stolicy Anglii – wszystko wydaje się wręcz skrojone pod doskonałą historię. A jednak w trakcie lektury ciągle czegoś mi brakowało.

53613702_501532400376606_202942977172045824_n

Zakończenie z pewnością nie jest spektakularne, ale autorka niewątpliwie stworzyła intrygę niełatwą do rozgryzienia. Oczywiście przynajmniej po części. Podczas czytania kilkakrotnie zastanawiałam się, jaki los spotkał Donnę. Czy ukrywa się przed mężem ze strachu? Czy zdecydowała się na spontaniczny wyjazd do jakiegoś spa lub zagranicznego kurortu, by zapomnieć o problemach? Czy – najbardziej niepokojąca opcja – została zamordowana? A jeśli tak się stało, to przez kogo? Miałam trzy typy i choć koniec końców coś tam się zgadzało, to jednak rozwiązanie mnie zaskoczyło.

Nie będę ukrywać, że na moje lekturowe wrażenia duży wpływ mieli również bohaterowie, a w szczególności Francine Day. Już dawno zrozumiałam, że gdy postaci pierwszoplanowe nie zyskują mojej sympatii, to automatycznie cierpi na tym całościowa ocena książki. Kolejne podejścia i próby polubienia się z bohaterami, których lubić się po prostu nie dało, tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu, przypominając jednocześnie, jak ważnym elementem w przypadku oceny książki są jej bohaterowie.

Nigdy cię nie opuszczę to książka, której ewidentnie brakuje napięcia i mrocznego, klaustrofobicznego klimatu. Miłośnicy lekkich thrillerów doprawionych szczyptą gorącego, najlepiej zakazanego romansu, mogliby być usatysfakcjonowani, zwłaszcza jeśli po literaturę z dreszczykiem sięgają rzadko, ale wytrawni wielbiciele gatunku będą pewnie zawiedzeni, bo w gruncie rzeczy w powieści J.L. Butler nie dzieje się nic, co by powodowało wypieki na twarzy i przyspieszone bicie serca. Plus za potencjał, minus za realizację. Zapowiadało się świetnie, wyszło mocno tak sobie. Szkoda.

Moja ocena: 6/10