„José Mourinho. Prosto w oczy”, Robert Beasley [recenzja]

688547-352x500.jpgAutor: Robert Beasley

Tytuł: José Mourinho. Prosto w oczy

Tytuł oryginalny: José Mourinho. Up Close and Personal

Wydawnictwo: Akurat

Tłumaczenie: Maciej Wacław

Liczba stron: 416


Piłka nożna towarzyszy mi niemal od zawsze. I choć dziś nie wyobrażam sobie bez niej życia, to właściwie nawet nie wiem, kiedy tak bardzo ją polubiłam. W podstawówce, to pewne, ale nie potrafię wskazać ani dnia, ani przyczyny tej szalonej fascynacji. Wiem natomiast, że w 2006 roku moje serce mocniej zabiło dla Chelsea i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że moja miłość do tego klubu przetrwała tak wiele lat. Tych 12 lat to bardzo długa droga, obfitująca zarówno w momenty chwały i ekstatycznej radości, jak i chwile smutku i upokorzenia. Przez lata nauczyłam się lojalności i bezwarunkowej wiary w drużynę i tworzących ją piłkarzy, wylałam morze łez, rozpaczając po najdotkliwszych porażkach, wydałam mnóstwo pieniędzy na wyjazdy do Anglii i zyskałam wspomnienia, które są najcudowniejszą częścią mojego życiorysu. Bez wątpienia – Chelsea to najlepsze, co mi się przytrafiło.

José Mourinho, co oczywiste, zawsze był częścią tej fascynacji. Poznałam go jako menadżera Chelsea i zawsze – nawet gdy już nie trenował The Blues – czułam do niego sentyment. Po pierwsze dlatego, że praca w największych klubach – FC Porto, Chelsea, Interze Mediolan, Realu Madryt i Manchesterze United – pokazała, że portugalski strateg jest jednym z najskuteczniejszych trenerów w świecie piłki nożnej, który wie, jak zdobywać trofea, a po drugie dlatego, że zawsze szczególną sympatią darzył Chelsea i jej kibiców. Wyjątkową więź z Mourinho czuli również fani „Niebieskich”, czemu nie raz dawali wyraz. Za najlepszy przykład niech posłuży pierwszy mecz po powrocie Mourinho na Stamford Bridge w 2013 roku. Niewielu mogłoby oczekiwać, że bilety na pojedynek ze słabiutkim Hull City rozejdą się w trzy godziny! Na szczęście jeden z nich trafił w moje ręce.

JM2.jpg

Nim siadłam do czytania biografii José Mourinho, byłam pewna, że książka Beasleya to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto podobnie jak ja kocha futbol. Sądziłam, że prawdziwy fan piłki nożnej, niezależnie od tego, komu na co dzień kibicuje, chętnie sięgnie po książkę opowiadającą o życiu,  sukcesach  i porażkach człowieka, bez którego wielu z nas nie wyobraża sobie współczesnego futbolu. Można Mourinho kochać albo nienawidzić, ale nie sposób nie docenić jego charyzmy, dobrego piłkarskiego nosa, trenerskich umiejętności i talentu. Podczas lektury musiałam nieco zrewidować swoje poglądy i oczekiwania; szybko bowiem okazało się, że książka Beasleya nie jest typową biografią, która ze wszystkimi szczegółami zaprezentuje nam sylwetkę jednego z najgenialniejszych piłkarskich menadżerów. José Mourinho. Prosto w oczy to prywatna historia portugalskiego trenera spisana przez jego wieloletniego przyjaciela. Jej autor, Robert Beasley, to jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych, który od 1967 roku kibicuje londyńskiej Chelsea. Przez 22 lata pracował jako korespondent sportowy w dwóch największych brytyjskich gazetach: „The Sun” oraz „News of the World”. Pracy w zawodzie, miłości do Chelsea oraz uporowi zawdzięcza swoje dobre stosunki z Mourinho, które nie tylko umożliwiły mu zyskanie doskonałych materiałów na wyłączność, ale też poznanie Portugalczyka od nieco innej strony – bardziej ludzkiej. Tego oblicza kibice futbolu raczej nie oglądają zbyt często. Z nazwiskiem Mourinho prócz wybitnych piłkarskich osiągnięć kojarzą nam się przede wszystkim kontrowersje: palec w oku Tito Vilanovy, słowne utarczki z Arsenem Wengerem i Rafą Benitezem, obraźliwe wypowiedzi pod adresem nieżyjącego ojca Cristiano Ronaldo czy skandal z udziałem lekarki Chelsea, Evy Carneiro, to tylko niektóre przykłady niesławnych zachowań Portugalczyka. Mourinho nie raz za swoje wybryki przy linii bocznej słono musiał płacić – czasem nakładano na niego grzywnę, czasem lądował w szatni lub na trybunach, a czasem FA nawet zabraniała mu wstępu na stadion. Mało kto jednak wie, jaki The Special One potrafi być dla przyjaciół i potrzebujących. Ciepły, rodzinny, służący wsparciem, chętnie angażujący się w akcje charytatywne. Mourinho to bez wątpienia jedna z najbarwniejszych postaci współczesnego sportu, która nadal ma przed nami mnóstwo tajemnic. Część z nich ujawnia Beasley, ale założę się, że jego opowieść to zaledwie ułamek całości.

42563721_283004442305234_7263439118065991680_n.jpg

Ta książka to tytuł, który najbardziej spodoba się kibicom Chelsea. Dla nich, tak jak i dla mnie, lektura „biografii” Mourinho okaże się swoistą podróżą sentymentalną do wielu meczów, które z pewnością dobrze mają w pamięci. Chelsea, podobnie jak Mourinho, jest bohaterką książki Beasleya. To skupienie na londyńczykach wynika zapewne z faktu, że sam Beasley od lat kibicuje The Blues. Autor stara się wprawdzie zachować wymagany w zawodzie dziennikarza obiektywizm (niech o tym świadczy chociażby fakt, że na niekorzyść Chelsea, Mourinho i Ashleya Cole’a zdecydował się ujawnić słynną aferę z udziałem ówczesnego reprezentanta Anglii, gdy ten miał zamienić Highbury na Stamford Bridge), ale informacje o pracy Mourinho w Interze czy Realu są tu naprawdę szczątkowe i z pewnością nie zadowolą kogoś, kto oczekuje całościowego portretu jednego z najlepszych trenerów.

Od strony technicznej książka prezentuje się całkiem nieźle. Ktoś, kto zajmował się korektą merytoryczną, zapewne widział w życiu niejeden mecz. Byłam pod wrażeniem OLYMPUS DIGITAL CAMERAprawidłowego użycia terminologii, braku błędów w nazwiskach trenerów i piłkarzy. Tym bardziej nie mogę zrozumieć prostych i szalenie kłujących w oczy błędów w użyciu formy orzeczenia, gdy mowa o Chelsea. Korekta długo mówi o Chelsea w rodzaju nijakim. Mniej więcej w piątym rozdziale wreszcie pojawia się forma żeńska, ale płonne nadzieje tych, którzy liczyli, że redaktorzy poszli po rozum do głowy i zrozumieli oczywiste.  Później dostajemy istną sinusoidę, poprawne formy przeplatają się z błędnymi, a apogeum stanowią zdania, w których pojawiają się dwa orzeczenia: w rodzaju nijakim i żeńskim, np. Chelsea nieźle zagrała i wygrało mecz. To nie wypadek przy pracy, to nagminnie powtarzający się błąd, który mnie – absolwentce filologii polskiej i fance Chelsea – odbierał całą przyjemność z lektury. Dla jasności dodam, że o Manchesterze United czy West Hamie korekta też czasem mówi w rodzaju nijakim, choć chyba czarno na białym widać, że mamy tu rodzaj męski…

José Mourinho. Prosto w oczy to przyzwoita propozycja, która powinna zadowolić kibiców Chelsea. Niewiele tu nowości, ale lektura jest na tyle przyjemna, że warto po tę książkę sięgnąć, chociażby po to, by swoją podróż z The Blues pod wodzą kontrowersyjnego Portugalczyka przeżyć jeszcze raz. Nie oczekujcie jednak wnikliwej analizy sukcesów i taktyki drużyn prowadzonych przez Mourinho. Tego tu nie znajdziecie. Mimo wszystko polecam!

Moja ocena: 6/10

„Premier League”, Michael Cox [recenzja]

premier-league-okladka-front_500px.jpgAutor: Michael Cox

Tytuł: Premier League. Historia taktyki w najlepszej piłkarskiej lidze świata

Tytuł oryginalny: The Mixer. The Story of Premier League Tactics, from Route One to False N

Wydawnictwo: SQN

Tłumaczenie: Krzysztof Cieślik, Grzegorz Krzymianowski

Liczba stron: 496


Piłka nożna jest grą, w której wyobraźnia, a często i głupota nie mają granic

Premier League. Dla wielu kibiców na całym świecie to najbardziej emocjonująca liga. Swoją ogromną popularność w dużej mierze zawdzięcza temu, że w Anglii praktycznie każdy może wygrać z każdym. Angielskim drużynom może i brak jakości technicznej, ale z pewnością nie można im odmówić głodu walki, determinacji i nieustępliwości, które nieraz mogą znaczyć więcej niż umiejętności czysto piłkarskie.

DSC00108.JPGKsiążka Michaela Coxa to ni mniej, ni więcej, tylko solidne kompendium wiedzy prezentujące i analizujące w ujęciu historycznym zmiany taktyczne, które na przestrzeni lat zachodziły w lidze angielskiej. Premier League autorstwa brytyjskiego eksperta w dziedzinie futbolu to przedstawienie zarówno powolnej, stopniowej i – co ważniejsze – nieuniknionej ewolucji, jak i gwałtownych przeobrażeń z udziałem najznamienitszych futbolowych rewolucjonistów, którzy w największym stopniu odmienili oblicze angielskiej piłki.

Dla kibiców z zapałem i dużą regularnością śledzących wydarzenia na angielskich856848949.jpg.jpg boiskach to praktycznie lektura obowiązkowa. Coś, czego nie wolno albo przynajmniej nie powinno się przegapić. Książka Michaela Coxa szczególnie przypadnie do gustu tym, którzy w czasie meczu rozkładają na czynniki pierwsze ustawienie rywalizujących zespołów, a po spotkaniu uważnie studiują pomeczowe statystyki. Nie powinni po nią sięgać ci, którzy Premiership oglądają od wielkiego dzwonu i to wyłącznie dla piłki samej w sobie. Kibice dostrzegający w futbolu jedynie gole nie będą umieli docenić taktycznych rozważań Coxa i, czytając, zwyczajnie będą się nudzić. A trzeba pamiętać, że kompendium Coxa to blisko 500 naszpikowanych taktyką stron. Dla kogoś, kto ogląda piłkę wyłącznie dla goli, lektura Premier League będzie niczym nudny mecz, którego wynik po 120 minutach jest taki sam jak przed pierwszym gwizdkiem. Zero akcji i bieganie od szesnastki do szesnastki bez szans na gola.

Jeśli jednak Wasze podejście do futbolu obejmuje również wszystko to, co można nazwać jego otoczką, to ta książka spełni Wasze oczekiwania. Cox prezentuje to, co w angielskiej piłce najważniejsze. Stopniowe odejście od ofensywnej, nastawionej na ciągłe ataki gry na rzecz bardziej zachowawczego, defensywnego futbolu, w którym królowali gracze pokroju Makélélé, Lucasa Leivy, Andersona i Johna Obiego Mikela; rewolucyjne długie wyrzuty z autu w stylu Rory’ego Delapa, które doprowadziły do sytuacji, że zawodnicy woleli wybijać piłkę na rzut rożny niż za boczną linię boiska, wprowadzenie odwróconych skrzydłowych, gra z fałszywymi dziewiątkami. To wybrane przykłady zachodzących w Premier League zmian.

41356472_723401701343569_28771410390286336_n(2).jpg

Co ciekawe, w gronie największych rewolucjonistów Premier League, jeśli brać pod uwagę jedynie menedżerów, znajdziemy trenerów kierujących wszystkimi najważniejszymi zespołami w Anglii. Wenger i jego zdrowo odżywiający się Arsenal, Ferguson i jego waleczny Manchester United, postrzegający piłkę jako szachy Benítez i stawiający na kontrpressing Klopp w roli menadżerów Liverpoolu, Guardiola i grający tiki-takę Manchester City, Mourinho ze swoim autobusem oraz Conte z trzyosobowym blokiem obronnym stojący na czele Chelsea, Pochettino i grający pressingiem Tottenham, a w końcu również Ranieri i bezprecedensowy triumf Leicester City. Poszczególne rozdziały książki dokładnie opisują wpływy każdego z wymienionych trenerów zarówno na konkretne drużyny, jak i całą ligę. Nietrudno zauważyć, że w tym zaszczytnym gronie futbolowych rewolucjonistów tylko jeden pochodzi z Wielkiej Brytanii (choć oczywiście w książce autor przedstawia sylwetki także innych trenerów, w tym równieżP1010892 brytyjskich). Michael Cox zdaje się potwierdzać, że ewolucja wyspiarskiego futbolu bazowała niemal wyłącznie na obcych wpływach, przede wszystkim iberyjskich i włoskich. Brytyjski dziennikarz na przykładzie zmian zachodzących na przestrzeni 25 sezonów Premier League w wyczerpujący sposób przedstawia proces uniwersalizacji piłki nożnej, w której współcześnie każdy zawodnik realizuje więcej zadań, niż wskazywałaby na to jego boiskowa funkcja. Rozwój taktyczny w Premier League istotnie zaczął się od niewinnej zmiany polegającej na wprowadzeniu zakazu łapania podanej piłki przez bramkarzy, zmuszającej golkiperów – często wbrew ich woli – do aktywniejszego udziału w budowaniu akcji, ale prawdziwe przeobrażenia dokonały się później, gdy hermetyczny, ksenofobiczny angielski futbol wreszcie otworzył się na obce wpływy, które następnie całymi garściami czerpał z kontynentu.

Premier League Michaela Coxa to kawał świetnego i – co może istotniejsze – wyczerpującego taktycznego kompendium, które w naturalny, wynikający z potrzeb tekstu i toku myślowego autora, sposób tłumaczy stosowane z większym lub mniejszym powodzeniem rozwiązania taktyczne w prawdopodobnie najlepszej piłkarskiej lidze świata. Fani angielskiej Premier League będą tą książką zachwyceni!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SQN.

SQN_LOGO_master

„Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks”, Rafael Buschmann, Michael Wulzinger [recenzja]

brudna-pilka-z-archiwum-football-leaks-b-iext51595244

Autor: Rafael Buschmann, Michael Wulzinger

Tytuł: Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks

Tytuł oryginalny: Football Leaks. Die schmutzigen Geschäfte im Profifußball

Wydawnictwo: Agora

Liczba stron: 312


To jest futbol. Tu się oszukuje!

Kilka lat temu angielską piłką wstrząsnęła książka, która miała za zadanie demaskować nieprawidłowości i skandale, wydobywać na światło dzienne brudne sekrety największych gwiazd uwielbianej nie tylko na Wyspach, ale i na całym świecie Premier League. Napisany przez Anonimowego Piłkarza Futbol obnażony był ponoć tą książką, po której nasze patrzenie na piłkę nożną miało się zmienić o 180 stopni; tytułem, po którym nic już nie będzie takie jak wcześniej. Okrzyknięty mianem najgłośniejszej piłkarskiej książki ostatnich lat Futbol obnażony, napisany przez szpiega dostarczającego anegdotki wprost z szatni Premier League, potężnie mnie rozczarował. Ale nie dlatego, że przedstawiał moich ulubionych zawodników w złym świetle, ujawniając ich romanse, zdrady, nałogi… O tym, że nie są święci, wiedziałam od dawna. Wiara w nieskazitelność oficjeli FIFA i UEFA, włodarzy klubów, arbitrów, menadżerów, a wreszcie samych piłkarzy to nic innego jak czysta głupota. Inaczej nazwać tego nie można. Czy naprawdę jesteśmy aż tak naiwni, by wierzyć, że ktokolwiek w profesjonalnym futbolu – tej wielkiej pralni brudnych pieniędzy – zasługuje na bycie wzorem do naśladowania? Mam nadzieję, że nie.

BP(2)Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks powstała dzięki bezprecedensowej współpracy Johna, założyciela powstałej we wrześniu 2015 roku Football Leaks, największej platformy ujawniającej kwoty transferów, tygodniówki piłkarzy i zarobki menadżerów, umożliwiającej dostęp zwykłym kibicom do zapisów w kontraktach ich idoli, także tych pisanym drobnym drukiem, z dziennikarzami niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”. W projekt demaskatorski zostały również zaangażowane redakcje z innych krajów – z Hiszpanii, Anglii, Portugalii. Sygnaliści zyskują obecnie coraz większą popularność: Snowden, Assange, Manning – chyba wszyscy znamy te nazwiska. Powstanie sygnalistów koncentrujących się na ciemnej stronie najpopularniejszej dyscypliny sportu było więc tylko kwestią czasu.

Piłka nożna to wielki biznes, a wielki biznes to wielkie pieniądze

I Futbol obnażony, i Brudna piłka pokazują, że świat zawodowych piłkarzy wbrewBP(3) pozorom nie kręci się – jak ma to miejsce w przypadku kibiców – wokół piłki sensu stricto, lecz wokół tego, co jest jej otoczką, czyli przede wszystkim wokół… pieniędzy. I to pieniędzy niemałych. Autorzy obu książek przedstawiają arenę światowej piłki jako bardzo dochodowy biznes, którym niewątpliwie rządzą miliony. Czytamy więc o bajońskich sumach transferów, wielomilionowych odprawach, jakie piłkarze otrzymują po odejściu z klubu w czasie trwania kontraktu, premiach za występy, gole, asysty i każdy zdobyty punkt w ligowej tabeli. O premiach za zwycięstwa i… za porażki. Tu nawet przegrana się opłaca. Czytamy o sprzedaży praw do wizerunku, o przekrętach agentów, którzy w nosie mają dobro młodych adeptów futbolu niepewnie stawiających pierwsze kroki w wielkiej piłce, o zarejestrowanych w rajach podatkowych firmach, które istnieją tylko na papierze, i innych malwersacjach dziejących się na porządku dziennym. I co najważniejsze: czytamy o nowoczesnym handlu żywym towarem. O tym, że zawodnicy sprzedają wolność osobistą za zawyżone honoraria, zaprzedając duszę diabłu, stają się marionetkami w rękach tych, którzy na koncie mają jeszcze więcej zer.

Chcemy otworzyć ludziom oczy, pokazać im, że cała piłka nożna to jedna wielka organizacja przestępcza (s. 132)

Diagnoza ludzi z Football Leaks jest boleśnie dotkliwa: kochana przez miliony piłka nożna to raj dla panoszącej się korupcji i prania brudnych pieniędzy. Proste i zarazem brutalnie prawdziwe. Ale co mogą lub co powinni zrobić kibice, widząc, co dzieje się w ich ukochanym sporcie? Okazywać wzburzenie i odwrócić się od piłki, popaść w rezygnację czy udawać, że wszystko jest w porządku? Może gdyby nagle zrezygnowali z niej wszyscy, może wówczas tknęłoby możnych futbolu. Tak się jednak nie stanie, bo piłka nożna niemal od zarania dziejów jest najbardziej kochanym sportem na świecie. Sama nie potrafiłabym z niej zrezygnować.

1513360065850

Lektura Brudnej piłki sprawiła mi większą przyjemność od lektury Futbolu obnażonego, choć obie książki są do siebie podobne. Poruszają przecież podobną tematykę. Futbol obnażony fascynował, bo jego autor był zawodnikiem Premier League. Nic więc dziwnego, że znał ją jak własną kieszeń. Jego opowieści brakowało jednak oryginalności, nastawiona była chyba wyłącznie na sensacyjność. Czytelnicy liczący na pranie brudów i grzeszne sekrety z sypialń gwiazd angielskiej ekstraklasy mogli być zadowoleni. Co do pozostałych nie jestem pewna. W przypadku Brudnej piłki ciekawi, kim jest John, kim są jego współpracownicy i kto przekazuje im tajne dokumenty. Jak sami o sobie mówią, hakerami nie są. A jednak dysponują setkami, tysiącami, milionami umów, które dotyczą piłkarzy i klubów z tak wielu krajów, że włos jeży się na głowie. Kwestia ich tożsamości i sposobów zdobywania materiałów interesuje mnie najbardziej.

Czy to książka dla Was? Możecie przeczytać Brudną piłkę, efekt wielomiesięcznej pracy zespołu ludzi, by poznać całą prawdę o współczesnym futbolu. Ze wszystkimi jego zaletami i – co ważniejsze – wadami. Możecie jednak zrezygnować ze zgłębiania mrocznych sekretów klubów, agentów i piłkarzy i zwyczajnie czerpać przyjemność z oglądania największych gwiazd piłkarskiego rzemiosła. Wybór oczywiście należy wyłącznie do Was, ale czasem błoga nieświadomość jest po prostu lepsza.

Moja ocena: 7/10

Źródło okładki: http://www.empik.com

 

„Didier Drogba. Legenda Chelsea Londyn”, John McShane [recenzja]

366463-352x500

Autor: John McShane

Tytuł: Didier Drogba. Legenda Chelsea Londyn

Tytuł oryginalny: Didier Drogba. Portrait of a Hero, John McShane

Wydawnictwo: Buchmann

Liczba stron: 319

——————————————————————————————————————————–

Didier jest wojownikiem. Jestem z niego zadowolony, my wszyscy cieszymy się, że mamy takiego zawodowca. Piłkarz musi być nie tylko doskonały i grać na wysokim poziomie. Bardzo ważne, żeby walczył dla zespołu, pracował dla zespołu, atakował i bronił. On jest zawodnikiem, któremu powiedziałbym: „Z tobą to mógłbym porwać się na wszystko. To dla nas bardzo ważny gracz. José Mourinho (s. 236)

Didier Drogba. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej. Piłkarz Chelsea w latach 2004-2012, 2014-2015. Dwukrotny król strzelców Premier League, czterokrotny mistrz Anglii, zdobywca Ligi Mistrzów, czterech Pucharów Anglii oraz trzech Pucharów Ligi. W barwach The Blues strzelił 164 gole w 381 występach, co daje mu 4. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców londyńskiego klubu. Jeden z najlepszych i – jak twierdzi Mourinho – najwszechstronniejszych napastników świata. Znakomity piłkarz, fantastyczny człowiek. Barwna postać światowego futbolu, wyszydzana i wychwalana. Legenda Stamford Bridge. Ktoś, kogo nie trzeba lubić, żeby go podziwiać.

Już dosyć dawno temu wpadła w moje ręce napisana przez brytyjskiego dziennikarza, Johna McShane’a, biografia Didiera Drogby. Biorąc pod uwagę, że znany afrykański piłkarz to jeden z moich ulubionych zawodników, ani chwili się nie wahałam, by ją kupić. Kibicuję Chelsea od 2006 roku i pamiętam wiele meczów, w których Drogba zachwycał i zawodził. Przez lata pokochałam tego zawodnika, jego pasję, umiejętności i waleczność. Nic więc dziwnego, że musiałam po tę książkę sięgnąć. Prędzej czy później i tak by do tego doszło. Czy jestem zadowolona z lektury? Bardzo! A dlaczego? Opowiem Wam w kilku zdaniach, co o tym przesądziło.

drogba

Dość nietypowo zacznę może od przedstawienia minusów tej pozycji. Jest ich bardzo mało, ale trzeba o nich powiedzieć. Otóż największą wadą tej książki jest to, że kończy się ona wspomnieniem wydarzeń na moskiewskich Łużnikach, kiedy to w finale Champions League Chelsea poległa w rzutach karnych w starciu z Manchesterem United. Polskie tłumaczenie książki McShane’a pochodzi z 2015 roku, a zatem zostało wzbogacone o swego rodzaju epilog, w którym Marcin Chromik opisał po krótce losy Drogby po 2008 roku. Możemy zatem poczytać o kolejnych menadżerach Chelsea, z którymi były reprezentant WKS miał okazję współpracować, zdobyciu przez The Blues mistrzostwa Anglii w 2010 roku, do którego Drogba walnie się przyczynił, wygraniu po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów w 2012 roku po emocjonującym meczu na Allianz Arenie z miejscowym Bayernem, o przygodzie Drogby w Chinach, Turcji oraz o jego powrocie do zachodniego Londynu, gdzie znów wywalczył z Chelsea mistrzostwo. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że przedstawiona przez Johna McShane’a historia żywej legendy Chelsea jest po prostu niekompletna. Czytałam kiedyś autobiografię dwudziestoletniego Rooneya, nawiasem mówiąc książkę bardzo słabą, która miała jednak w angielskim tytule kluczowy dopisek „so far”. W przypadku biografii Drogby też można by się pokusić o taką informację, bo choć losy Tito od najmłodszych lat do 2008 roku opisane są dość szczegółowo, to jednak trzeba pamiętać, że Drogba w samej Chelsea grał jeszcze przez 4 lata i w ciągu tych kilku sezonów zrobił dla londyńczyków bardzo dużo dobrego, o czym wypadałoby wspomnieć. Tego tu niestety brakuje, co wcale nie znaczy, że książka Didier Drogba. Legenda Chelsea Londyn nie zasługuje na uwagę.

Ogólnie mówiąc, książkę bardzo polecam. Ta świetna lektura jest w stanie zachwycić niemal każdego, kto interesuje się futbolem. Jak powiedziałam na początku, czytałam ją z perspektywy kibica Chelsea i to kibica, który na żywo miał okazję kilkakrotnie oglądać Drogbę w akcji. Tak się fantastycznie złożyło, że z wysokości trybun Stamford Bridge mogłam podziwiać pięć goli Didiera, w tym jednego hat-tricka, o którym w książce jest nawet mowa. Poza tym to po prostu bardzo dobrze napisana biografia. Płynna narracja poprzeplatana wypowiedziami zawodników i trenerów oraz cytatami z mediów, a także operowanie przez autora bogatą metaforyką i wyraźna znajomość piłkarskiego życiorysu niedawnej gwiazdy Premier League czynią tę książkę pozycją zdecydowanie wartą uwagi. Chylę czoła również przed tłumaczką, dla której piłka nożna z pewnością nie jest czarną magią. Znajomość terminologii piłkarskiej i umiejętność właściwego oddania boiskowych akcji wysuwają się tu na pierwszy plan i są ogromną zaletą książki.

PC300821_a

Biografię Drogby polecam wszystkim kibicom piłki nożnej. Niemniej oczywistym jest, że największą przyjemność z jej lektury czerpać będą fani Chelsea. W końcu to dla nich Drogba przez lata stał się prawdziwym bohaterem, o którym długo nie zapomną.

 Moja ocena: 8/10

Źródło fotografii:
http://www.grupawydawniczafoksal.pl

Wayne Rooney, „Wayne Rooney. Moja historia” [recenzja]

rooneyAutor: Wayne Rooney

Tytuł: Wayne Rooney. Moja historia

Tytuł oryginalny: Wayne Rooney. My Story So Far

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Liczba stron: 300

Jako że już jutro startuje nowy sezon Premier League, sądzę, że to idealny czas na recenzję autobiografii jednej z największych gwiazd angielskiego futbolu. Choć z drugiej strony każda okazja jest dobra, by pisać i mówić o piłce nożnej. Nie potrzeba do tego inauguracji rozgrywek czy innego szczególnego wydarzenia. Tak więc nie ma co zwlekać, zaczynajmy.

To doprawdy dziwne uczucie czytać autobiografię kogoś, kto ma zaledwie 20 lat, i to jeszcze w dodatku zatytułowaną Moja historia. W oryginalnym tytule pojawia się jeszcze wyrażenie „so far” (My Story So Far), które trochę niesłusznie zostało usunięte z polskiego tytułu. Ten krótki dopisek wskazuje, że ta historia ma ciąg dalszy, którego w tej książce brakuje, słowem: pozwala się zorientować, że nie jest to cała historia, bo i cała być nie może, skoro Wayne Rooney nadal z powodzeniem reprezentuje barwy zarówno Manchesteru United, jak i drużyny narodowej, dopisując tym samym do swojej historii kolejne karty.

Przystępując do lektury autobiografii młodego Rooneya, miałam już za sobą lekturę książki Moja dekada w Premier League. Tamta pozycja bardzo przypadła mi do gustu, mimo że nie kibicuję „Czerwonym Diabłom” ani nie jestem wielką fanką ich napastnika, choć oczywiście szanuję go za ciężką pracę, jaką wykonuje na boisku. Mając w pamięci przyjemność towarzyszącą mi podczas lektury tamtej książki, uznałam, że warto przeczytać też powstałą wcześniej Moją historię. Po jej skończeniu muszę przyznać, że jest to pozycja zdecydowanie słabsza, choć niewątpliwie dostarcza informacji na temat pierwszych kroków Wayne’a Rooneya w świecie futbolu, wymarzonych występów w barwach Evertonu, któremu Rooney kibicował od dziecka, transferu na Old Trafford, walki z czasem i poważną kontuzją przed wyjazdem do Niemiec na Mistrzostwa Świata w 2006 roku oraz pierwszych doświadczeń Anglika na tym turnieju.

W książce pojawia się trochę znanych nazwisk, sporo narzekania na media, w szczególności na tabloidy, co w erze brukowców zrozumiałe, oraz nieco usprawiedliwień za błędy popełnione w młodości, do których Anglik zalicza obstawianie wyścigów konnych oraz korzystanie z usług prostytutek. Czy powinniśmy być tym zszokowani albo zniesmaczeni? Nie sądzę. Rooney był nastolatkiem, który nagle zaczął zarabiać krocie i w jednej chwili ze zwykłego chłopaka przemienił się w celebrytę, na którego patrzy nie tylko cała Anglia, ale i cały świat. Nic więc dziwnego, że próbował różnych rzeczy, które nie zawsze wychodziły mu na dobre, ale zawsze były odnotowywane przez wszędobylskie media.

Od strony technicznej wiele do życzenia pozostawia warstwa językowa tej pozycji. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia czy raczej języka oryginału, ale momentami miałam wrażenie, że autorem tekstu – nikomu nie ubliżając – jest dziesięcio- czy dwunastolatek. Poza tym irytowały mnie literówki, błędy interpunkcyjne i składniowe, a także różne odmiany, częstokroć błędne, nazwiska autora i bohatera autobiografii, a to już zapewne jest efektem tłumaczenia i korekty, której tym razem chyba zabrakło, bo całokształt prezentuje się raczej średnio.

Podsumowując, autobiografia Wayne’a Rooneya jest przyzwoitą książką i można ją w miarę szybko przeczytać, ale nie należy spodziewać się po niej cudów. Bardziej wiarygodna wydaje mi się Moja dekada w Premier League, której lektura dostarcza znacznie więcej informacji i przyjemności niż stosunkowo słaba Moja historia autorstwa zaledwie dwudziestoletniego chłopaka, który dopiero liznął wielkiego futbolu. Co to za historia? Ta książka to zaledwie jej początek.

Moja ocena: 6/10

Źródło fotografii:
http://lubimyczytac.pl

Jakub Radomski, „Chelsea Londyn” [recenzja]

chelsea-londyn-b-iext24775365Autor: Jakub Radomski

Tytuł: Chelsea Londyn

Seria: Kluby piłkarskie

Wydawnictwo: Buchmann Sp. z. o. o .

Liczba stron: 160

Czytanie o Chelsea sprawia mi taką samą przyjemność jak oglądanie jej meczów. Nic więc dziwnego, że gdy na wyprzedaży znalazłam książkę Jakuba Radomskiego o moim ulubionym klubie piłkarskim, bez wahania zdecydowałam się ją kupić. A nuż dowiem się czegoś nowego, a jak nie, to chociaż utrwalę w pamięci to, co już wiem.

Wchodząca w skład serii „Kluby piłkarskie” monografia Jakuba Radomskiego poświęcona Chelsea Londyn, a raczej Chelsea FC, jest całkiem interesują pozycją dla niewymagających miłośników futbolu, co oznacza, że może nie być równie satysfakcjonującą lekturą dla kibiców klubu z zachodniego Londynu.

Książka zawiera podstawowe informacje o początkach Chelsea w angielskiej lidze, jej sukcesach i wywalczonych trofeach, byłych i obecnych zawodnikach The Blues, menadżerach, właścicielu, kibicach oraz stadionie, na którym Chelsea od powstania klubu rozgrywa swoje mecze. Wadą tej książki jest fakt, iż powstawała na początku 2014 roku, co oznacza, że dziś wiele z informacji w niej zawartych jest nieaktualnych. Jak wiemy, Chelsea zdobyła kolejne mistrzostwo, ale dopiero w sezonie 2014/2015, Lampard, Cole i Cech ku rozczarowaniu kibiców po wielu latach pożegnali się z klubem, Torres odszedł do Milanu, by wrócić do ukochanego Atletico, Didier Drogba zdążył znów wzmocnić atak Chelsea, by potem po raz kolejny opuścić Fulham Road, a Romelu Lukaku raczej nie będzie przyszłością The Blues. To oczywiście tylko niektóre ze zmian, jakie zaszły na przestrzeni zaledwie dwóch sezonów w klubie ze Stamford Bridge. Nie od dziś wiadomo, że w piłce nożnej wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie, a Chelsea jest tego najlepszym przykładem.

Książkę czyta się dosyć szybko, co jest zasługą po pierwsze tematyki, a po drugie dużej czcionki oraz wielu fotografii. Znaleźć w niej można również trochę statystyk, choć są to raczej informacje podstawowe, które należałoby uzupełnić. Anegdotki zamieszczone w sylwetkach obecnych piłkarzy są nawet interesujące, tyle że wielokrotnie powtarzane, a więc znają je pewnie nie tylko kibice Chelsea. Nie wiem, czy dzięki nim dowiedziałam się czegoś nowego o moich ulubionych zawodnikach. Lampard strzelający gola reprezentacji Polski, żartowniś Hazard, który przez dowcip opóźnił samolot drużyny narodowej, strzelający z wiatrówki w ośrodku treningowym oraz zdradzający żonę z tabunami kobiet Ashley Cole czy skandaliczne zachowanie Johna Terry’ego 12 września 2001 r. na Heathrow. Wszystko to już słyszałam, ale pewnie są i tacy, którzy nie mają o tym pojęcia. Rzeczywiście pojawia się trochę poważniejszych błędów i drobnych pomyłek w stylu tej, że Manchester pokonał Chelsea w finale Champions League w 2009 r. W innym miejscu pojawia się maj 2008 roku, więc jestem pewna, że to literówka, a nie efekt niewiedzy autora. Trzeba na tego typu usterki po prostu przymknąć oko. Książka całkiem przyzwoita, da się przeczytać, zwłaszcza jeśli ktoś interesuje się piłką nożną.

Moja ocena: 6/10

Źródło fotografii:
http://www.empik.com

 

PS. Zapraszam również na swój blog poświęcony Chelsea FC: http://chelsea-football-club.blog.pl/

Wayne Rooney, „Wayne Rooney. Moja dekada w Premier League” [recenzja]

4347bb44fdb342047aea34810aabbb91

Autor: Wayne Rooney

Tytuł: Wayne Rooney. Moja dekada w Premier League

Tytuł oryginalny: Wayne Rooney. My decade in Premier League

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Liczba stron: 312


Jakiś czas temu czytałam Futbol obnażony, książkę autorstwa Anonimowego Piłkarza, która – jak głosił tekst na okładce – wstrząsnęła całym piłkarskim światem. W jaki sposób? Do dziś trudno mi to pojąć. Ledwo przez nią przebrnęłam. Przed porzuceniem jej lektury w połowie powstrzymywały mnie dwie rzeczy: miłość do piłki nożnej i fakt, iż nie zwykłam zostawiać rzeczy niedokończonych, zwłaszcza w przypadku literatury. Ale męczyłam się niemiłosiernie. Moja dekada w Premier League, książka autorstwa Wayne’a Rooneya, znajduje się, na szczęście, na przeciwległym biegunie i z tego właśnie powodu w tej krótkiej recenzji postaram się Was zachęcić do jej przeczytania.

Wszyscy chyba przywykliśmy, że autobiografie z reguły piszą ludzie, w tym wypadku sportowcy, którzy swoje najlepsze lata mają już za sobą. Czynią to zazwyczaj po zakończeniu kariery, kiedy to po wielu latach wyrzeczeń i życia w blasku jupiterów przychodzi im nauczyć się żyć od nowa, bez codziennych treningów, rozgrywania meczów i walki o najważniejsze trofea. Chcąc dokonać swego rodzaju podsumowania i zamknięcia pewnego etapu życia, siadają i piszą. Wayne Rooney najlepsze występy i sukcesy może mieć już za sobą. Wciąż jednak znajduje się u szczytu kariery i, mimo słabszej formy United w ostatnich sezonach, bije kolejne rekordy. Nadal przecież stanowi realne zagrożenie w polu karnym rywali i w każdej chwili swoją wielką siłę może udowodnić zabójczym trafieniem, po którym nie będzie, czego zbierać.

Autobiografia jako gatunek zawsze jest naznaczona punktem widzenia tego, kto jest jednocześnie jej autorem i bohaterem. Zawsze istnieje ryzyko, że pojawią się w niej wyłącznie korzystne dla jej autora fakty, podczas gdy te godzące w jego dobre imię celowo zostaną przemilczane. W przypadku Rooneya jest inaczej. Anglik zna swoje słabe strony i nie zamierza ich ukrywać pod maską ugrzecznionego chłopca, wręcz przeciwnie – otwarcie o nich mówi. Jego samoświadomość i krytyczna ocena własnego charakteru momentami zdumiewają. Nie trzeba znać na pamięć życiorysu Rooneya, by wiedzieć, że wychowanek Evertonu nie jest i nigdy nie był ideałem. Wypowiedzi samego zainteresowanego tylko to potwierdzają. Podobnie jak potwierdzają, że granie w futbol w Premier League jest jak uzależnienie. Anglikowi, jak każdemu sportowcowi, zdarzają się występy słabsze, jednak znacznie częściej oglądamy go w sytuacji, gdy biega od „szesnastki” do „szesnastki”, harując za dwóch i zostawiając na murawie wszystko, co ma najlepszego. Obsesja wygranej za wszelką cenę i paniczny strach przed porażką, będącą chyba jedyną rzeczą, której Rooney bardziej nienawidzi od klubu z Anfield Road, to główny temat tej książki.

Moja dekada w Premier League to podróż do wnętrza jednego z najlepszych napastników w historii angielskiej piłki. To wędrówka po zakamarkach duszy światowej klasy zawodnika, która pozwala nam uważnie prześledzić drogę Rooneya z podwórka na najlepsze europejskie stadiony. Jest ona jednocześnie swego rodzaju studium charakterologicznym, ukazującym zmiany, jakie na przestrzeni kolejnych sezonów zachodziły w osobowości urodzonego i wychowującego się w Liverpoolu Rooneya. Książkę czyta się z dużą przyjemnością, a opisywane przez snajpera „Czerwonych Diabłów” historie niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy czytającego. Kibice Manchesteru United biografię ich gwiazdy znają zapewne na wylot, nie jest to jednak wystarczający powód, by rezygnować z lektury wspomnianej książki. Można w nocy o północy na wyrywki recytować z pamięci przebieg kariery Rooneya i kompletnie nic nie wiedzieć, o tym, co dzieje się w głowie zawodowego piłkarza w momencie, gdy przygotowuje się do wykonania decydującego karnego, gdy zwija się z bólu na boisku, wiedząc, że kontuzja oznacza dla niego koniec sezonu, a także wtedy, gdy wygwizdują go kibice, którzy jeszcze niedawno go kochali. Ta książka jest w stanie to zmienić i pokazać to wszystko, co na pozór jest niewidoczne.

Nie ulega wątpliwości, że Rooney to właściwy człowiek na właściwym miejscu. To oddany swej pasji znakomity piłkarz, to bohater, to wojownik gotowy walczyć na boisku do ostatniej kropli potu, to w końcu ktoś, kogo się docenia i pamięta niezależnie od tego, czy jest się fanem United, czy jakiegokolwiek innego klubu. Rooney to ktoś, kto – jak sam przyznaje – w głębi wciąż jest „tym samym dzieciakiem, ostrzyżonym na zapałkę, z krzywymi nogami, który właśnie skończył czternaście lat i nie może doczekać się treningu szkolnej drużyny, cały tryskający energią i entuzjazmem”¹. Słowem: Rooney to zwycięzca, a zwycięzców kocha się najbardziej.

Moja ocena: 9/10

Źródło fotografii:
http://www.labotiga.pl

¹ Rooney W., Moja dekada w Premier League, przeł. M. Pol, Kraków 2014, s. 288.