Autor: Robert Beasley
Tytuł: José Mourinho. Prosto w oczy
Tytuł oryginalny: José Mourinho. Up Close and Personal
Wydawnictwo: Akurat
Tłumaczenie: Maciej Wacław
Liczba stron: 416
Piłka nożna towarzyszy mi niemal od zawsze. I choć dziś nie wyobrażam sobie bez niej życia, to właściwie nawet nie wiem, kiedy tak bardzo ją polubiłam. W podstawówce, to pewne, ale nie potrafię wskazać ani dnia, ani przyczyny tej szalonej fascynacji. Wiem natomiast, że w 2006 roku moje serce mocniej zabiło dla Chelsea i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że moja miłość do tego klubu przetrwała tak wiele lat. Tych 12 lat to bardzo długa droga, obfitująca zarówno w momenty chwały i ekstatycznej radości, jak i chwile smutku i upokorzenia. Przez lata nauczyłam się lojalności i bezwarunkowej wiary w drużynę i tworzących ją piłkarzy, wylałam morze łez, rozpaczając po najdotkliwszych porażkach, wydałam mnóstwo pieniędzy na wyjazdy do Anglii i zyskałam wspomnienia, które są najcudowniejszą częścią mojego życiorysu. Bez wątpienia – Chelsea to najlepsze, co mi się przytrafiło.
José Mourinho, co oczywiste, zawsze był częścią tej fascynacji. Poznałam go jako menadżera Chelsea i zawsze – nawet gdy już nie trenował The Blues – czułam do niego sentyment. Po pierwsze dlatego, że praca w największych klubach – FC Porto, Chelsea, Interze Mediolan, Realu Madryt i Manchesterze United – pokazała, że portugalski strateg jest jednym z najskuteczniejszych trenerów w świecie piłki nożnej, który wie, jak zdobywać trofea, a po drugie dlatego, że zawsze szczególną sympatią darzył Chelsea i jej kibiców. Wyjątkową więź z Mourinho czuli również fani „Niebieskich”, czemu nie raz dawali wyraz. Za najlepszy przykład niech posłuży pierwszy mecz po powrocie Mourinho na Stamford Bridge w 2013 roku. Niewielu mogłoby oczekiwać, że bilety na pojedynek ze słabiutkim Hull City rozejdą się w trzy godziny! Na szczęście jeden z nich trafił w moje ręce.
Nim siadłam do czytania biografii José Mourinho, byłam pewna, że książka Beasleya to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto podobnie jak ja kocha futbol. Sądziłam, że prawdziwy fan piłki nożnej, niezależnie od tego, komu na co dzień kibicuje, chętnie sięgnie po książkę opowiadającą o życiu, sukcesach i porażkach człowieka, bez którego wielu z nas nie wyobraża sobie współczesnego futbolu. Można Mourinho kochać albo nienawidzić, ale nie sposób nie docenić jego charyzmy, dobrego piłkarskiego nosa, trenerskich umiejętności i talentu. Podczas lektury musiałam nieco zrewidować swoje poglądy i oczekiwania; szybko bowiem okazało się, że książka Beasleya nie jest typową biografią, która ze wszystkimi szczegółami zaprezentuje nam sylwetkę jednego z najgenialniejszych piłkarskich menadżerów. José Mourinho. Prosto w oczy to prywatna historia portugalskiego trenera spisana przez jego wieloletniego przyjaciela. Jej autor, Robert Beasley, to jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych, który od 1967 roku kibicuje londyńskiej Chelsea. Przez 22 lata pracował jako korespondent sportowy w dwóch największych brytyjskich gazetach: „The Sun” oraz „News of the World”. Pracy w zawodzie, miłości do Chelsea oraz uporowi zawdzięcza swoje dobre stosunki z Mourinho, które nie tylko umożliwiły mu zyskanie doskonałych materiałów na wyłączność, ale też poznanie Portugalczyka od nieco innej strony – bardziej ludzkiej. Tego oblicza kibice futbolu raczej nie oglądają zbyt często. Z nazwiskiem Mourinho prócz wybitnych piłkarskich osiągnięć kojarzą nam się przede wszystkim kontrowersje: palec w oku Tito Vilanovy, słowne utarczki z Arsenem Wengerem i Rafą Benitezem, obraźliwe wypowiedzi pod adresem nieżyjącego ojca Cristiano Ronaldo czy skandal z udziałem lekarki Chelsea, Evy Carneiro, to tylko niektóre przykłady niesławnych zachowań Portugalczyka. Mourinho nie raz za swoje wybryki przy linii bocznej słono musiał płacić – czasem nakładano na niego grzywnę, czasem lądował w szatni lub na trybunach, a czasem FA nawet zabraniała mu wstępu na stadion. Mało kto jednak wie, jaki The Special One potrafi być dla przyjaciół i potrzebujących. Ciepły, rodzinny, służący wsparciem, chętnie angażujący się w akcje charytatywne. Mourinho to bez wątpienia jedna z najbarwniejszych postaci współczesnego sportu, która nadal ma przed nami mnóstwo tajemnic. Część z nich ujawnia Beasley, ale założę się, że jego opowieść to zaledwie ułamek całości.
Ta książka to tytuł, który najbardziej spodoba się kibicom Chelsea. Dla nich, tak jak i dla mnie, lektura „biografii” Mourinho okaże się swoistą podróżą sentymentalną do wielu meczów, które z pewnością dobrze mają w pamięci. Chelsea, podobnie jak Mourinho, jest bohaterką książki Beasleya. To skupienie na londyńczykach wynika zapewne z faktu, że sam Beasley od lat kibicuje The Blues. Autor stara się wprawdzie zachować wymagany w zawodzie dziennikarza obiektywizm (niech o tym świadczy chociażby fakt, że na niekorzyść Chelsea, Mourinho i Ashleya Cole’a zdecydował się ujawnić słynną aferę z udziałem ówczesnego reprezentanta Anglii, gdy ten miał zamienić Highbury na Stamford Bridge), ale informacje o pracy Mourinho w Interze czy Realu są tu naprawdę szczątkowe i z pewnością nie zadowolą kogoś, kto oczekuje całościowego portretu jednego z najlepszych trenerów.
Od strony technicznej książka prezentuje się całkiem nieźle. Ktoś, kto zajmował się korektą merytoryczną, zapewne widział w życiu niejeden mecz. Byłam pod wrażeniem prawidłowego użycia terminologii, braku błędów w nazwiskach trenerów i piłkarzy. Tym bardziej nie mogę zrozumieć prostych i szalenie kłujących w oczy błędów w użyciu formy orzeczenia, gdy mowa o Chelsea. Korekta długo mówi o Chelsea w rodzaju nijakim. Mniej więcej w piątym rozdziale wreszcie pojawia się forma żeńska, ale płonne nadzieje tych, którzy liczyli, że redaktorzy poszli po rozum do głowy i zrozumieli oczywiste. Później dostajemy istną sinusoidę, poprawne formy przeplatają się z błędnymi, a apogeum stanowią zdania, w których pojawiają się dwa orzeczenia: w rodzaju nijakim i żeńskim, np. Chelsea nieźle zagrała i wygrało mecz. To nie wypadek przy pracy, to nagminnie powtarzający się błąd, który mnie – absolwentce filologii polskiej i fance Chelsea – odbierał całą przyjemność z lektury. Dla jasności dodam, że o Manchesterze United czy West Hamie korekta też czasem mówi w rodzaju nijakim, choć chyba czarno na białym widać, że mamy tu rodzaj męski…
José Mourinho. Prosto w oczy to przyzwoita propozycja, która powinna zadowolić kibiców Chelsea. Niewiele tu nowości, ale lektura jest na tyle przyjemna, że warto po tę książkę sięgnąć, chociażby po to, by swoją podróż z The Blues pod wodzą kontrowersyjnego Portugalczyka przeżyć jeszcze raz. Nie oczekujcie jednak wnikliwej analizy sukcesów i taktyki drużyn prowadzonych przez Mourinho. Tego tu nie znajdziecie. Mimo wszystko polecam!