„Milion nowych chwil”, Katherine Center [recenzja]

5x99906559250

Autorka: Katherine Center

Tytuł: Milion nowych chwil

Tytuł oryginalny: How to Walk Away

Wydawnictwo: Muza

Tłumaczenie: Anna Rajca-Salata

Liczba stron: 416


Milion nowych chwil to powieść, która tego lata króluje na Instagramie. Polskie czytelniczki są nią zachwycone, a sypiące się niczym z rogu obfitości entuzjastyczne recenzje sprawiają, że nikogo nie powinno dziwić, że ta podnosząca na duchu książka w mgnieniu oka zrobiła z Katherine Center gwiazdę literatury kobiecej w Stanach Zjednoczonych. Nie od dziś wiadomo, że prywatnie raczej stronię od obyczajówek. Dlaczego więc z własnej woli sięgnęłam po tę powieść? Po części dlatego, że nie chciałam sprawić przykrości znajomej, która mocno mi ją rekomendowała. Dziewczyna stawała na rzęsach, żeby mnie przekonać o ogromnej sile tej historii. Z drugiej strony byłam po prostu ciekawa, czy Milion nowych chwil jest aż tak dobre, jak o nim mówią. Czy było zaraz Wam zdradzę, ale najpierw skupmy się na fabule 🙂

Piękna i zdolna Maggie Jacobsen ma przed sobą świetlaną przyszłość. Właśnie skończyła studia, znalazła wymarzoną pracę, ma kochającą rodzinę i idealnego chłopaka Chipa. Są walentynki i spodziewa się, że on się jej oświadczy. A potem wezmą ślub i będą żyli długo i szczęśliwie.

Wszystko idzie po myśli Maggie. Podczas romantycznej wycieczki pilotowaną przez siebie cessną Chip prosi ją o rękę. Jednak ten najpiękniejszy dzień w życiu w jednej chwili zamienia się w koszmar. Lot kończy się wypadkiem, a Maggie budzi się w szpitalu poparzona, oszpecona i częściowo sparaliżowana. Czy będzie potrafiła znaleźć własny sposób na życie, a po drodze zmierzyć się z rodzinnymi tajemnicami, uleczyć złamane serce i zrozumieć, że miłość można znaleźć w najmniej oczekiwanym miejscu?

Jak przystało na literaturę obyczajową z wątkiem romansowym finał jest nieco przewidywalny. Ale powieści Katherine Center daleko do harlequina. Dzięki wielowątkowej, słodko-gorzkiej fabule udało się autorce stworzyć wartą uwagi historię z konkretnym, mocnym przesłaniem. Milion nowych chwil nie jest kolejnym nic niewartym romansem, który dla zabicia nudy czytamy na plaży między opalaniem i kąpielą w morzu. Przewrotne losy Maggie, której szczęśliwy świat rozpadł się niczym domek z kart, pokazują, że po każdym upadku naprawdę można się podnieść. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje nam się to niemożliwe. Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja, w jakiej znalazła się Margaret, ale pewnie wiele czytelniczek zazdrości Maggie odwagi, woli walki i determinacji. Mogła wywiesić białą flagę i podziękować za takie życie, ale tego nie zrobiła. Chciała? Oczywiście! Pokazała jednak, że nawet po najgorszej burzy wychodzi słońce, choć często nie od razu.

67180270_346093236318778_9192950083417538560_n

W Milion nowych chwil autorka udowadnia, że wraz z ewolucją sposobu myślenia można zmienić całe swoje życie. Zmiany zwykle nie są łatwe wymagają od nas poświęcenia, zaangażowania, wewnętrznej siły. Głównej bohaterce tych cech nie brakuje. Maggie jest sympatyczną dziewczyną, której z miejsca zaczynamy kibicować. Irytować może natomiast jej nieznośna matka i ten jej, pożal się Boże, chłopak. Oboje okropnie mnie denerwowali i najchętniej bym mocno nimi potrząsnęła, aby się opamiętali. Bardzo pozytywną postacią okazała się za to starsza siostra Maggie, Kitty. To fajna dziewczyna, wulkan energii, ktoś, kogo wszędzie jest pełno. Dzięki Kitty naprawdę sporo się dzieje.

Milion nowych chwil to podnosząca na duchu, pełna bólu i cierpienia opowieść o bajce, która zamieniła się w koszmar. Jej autorka udowadnia, że są różne szczęśliwe zakończenia, a każdy koniec może być nowym początkiem. Powieść Center skradła serca tysięcy czytelniczek. Właściwie wcale mnie to nie dziwi – jest przecież pokrzepiającą historią o znajdowaniu nadziei, odwagi i wewnętrznej siły w momencie, kiedy wszystko wydaje się stracone. Warto!

Moja ocena: 7/10