Tytuł: Klątwa kanionu
Tytuł oryginalny: Long, Lean and Lethal
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 320
Najciemniej jest pod latarnią
Trochę czasu minęło od mojego pierwszego i zarazem ostatniego jak dotychczas spotkania z twórczością Heather Graham. Wówczas zapoznałam się z powieścią pt. Mordercze grono i to spotkanie było całkiem zadowalające. Tamta książka wprawdzie mnie nie zachwyciła, ale muszę przyznać, że spędziłam z jej bohaterami kilka przyjemnych wieczorów. Teraz, po niezbyt udanym spotkaniu z Upadkiem Karin Slaughter, z braku czegoś lepszego pod ręką zdecydowałam się ponownie sięgnąć po powieść autorstwa Graham, mając przeczucie, że jej lektura będzie lekka i przyjemna, jak to w thrillerach romantycznych bywa. Mój wybór tym razem padł na Klątwę kanionu, która co prawda również nie porywa, ale potrafi wciągnąć niczym dobra telenowela, co w przypadku przedstawionej w niej historii nie jest bez znaczenia.
Hollywood – kraina marzeń i straconych złudzeń. To właśnie tu, w iście filmowej scenerii, której nie powstydziłby się sam Hitchcock, rozgrywa się jak najbardziej prawdziwy dramat. Chorująca na Parkinsona Abby Sawyer, żywa legenda kina, wierząc, że jej córce, Jennifer Connolly, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ściąga do Granger House swojego pasierba, Conara Markhama, który ma strzec Jennifer, by nic jej się nie stało. Niezwykle przywiązana do matki Jen nie chce na to przystać, gdyż sądzi, że domniemane groźby pod jej adresem to tylko wytwór wyobraźni matki, która po zażywanych lekach miewa przywidzenia. W dodatku od lat szczerze nie znosi Markhama i jego obecność w tym samym domu jest ostatnią rzeczą, o jakiej marzy. A będzie jeszcze gorzej, bo Conar ma wcielić się w rolę jej serialowego kochanka. Tymczasem okazuje się, że w krótkim odstępie czasu giną dwie młode aktorki, a sceneria miejsc zbrodni jednoznacznie wskazuje, że morderca wzoruje się na scenach z filmów Hitchcocka. Jennifer przed matką i znajomymi udaje, że wszystko jest w porządku, a ona sama nie drży ze strachu. Przestrzegana zewsząd o czającym się niebezpieczeństwie i straszona plotkami, że należący niegdyś do znanego iluzjonisty, imponujący Granger House, dziś będący własnością Abby, jest nawiedzony przez duchy, zaczyna odnosić wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Paniczny strach, troska o matkę i brak bliskości mężczyzny sprawiają, że tylko w ramionach znienawidzonego Conara odnajduje spokój i szczęście. Ale czy rzeczywiście może mu zaufać? Nie dość, że znał każdą z ofiar, to jeszcze zataił to przed Jennifer. Fakt, że pierwsza zbrodnia zdarzyła się już po przyjeździe Markhama też nie świadczy na jego korzyść. Kto jest odpowiedzialny za szereg brutalnych morderstw? Komu Jennifer może zaufać, a kogo powinna omijać szerokim łukiem, by ujść z życiem?
Po skończonej lekturze muszę przyznać, że pod względem kompozycyjnym Klątwa kanionu niemal do złudzenia przypomina ona wspomniane już Mordercze grono. Seria makabrycznych zbrodni i szereg niepokojących wydarzeń to zarys historii, w której główne role przypadły w udziale grupie dobrych znajomych. Pech chciał, że wszyscy oni są w jakiś sposób związani z przemysłem filmowym. Można znaleźć wśród nich: aktorów, scenarzystów, reżyserów i producentów i praktycznie każdy z bohaterów, w szczególności dotyczy to mężczyzn, może być głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo. Każdy z filmowców znał ofiary zbrodni, których sceneria niemal żywcem została wycięta z filmów niekwestionowanego mistrza suspensu, czyli Alfreda Hitchcocka. Każdy też utrzymywał z nimi kontakty intymne i każdy doskonale zna się na kinie. Wszystko to sprawia, że czytelnikowi bardzo trudno jest wskazać zabójcę, zanim dotrze do rozwiązania zagadki na stronach powieści. Mnie udało się to na krótko przed rozwiązaniem, a to tylko dlatego, że mam pewne nawyki, które nabyłam podczas wieloletnich spotkań z kryminałami.
Ogółem mogę stwierdzić, że książka potrafi wciągnąć, choć nieco rozchwiana emocjonalnie, bo przytłoczona ciężarem choroby matki i żywiąca sprzeczne uczucia do Conara, bohaterka może się nam wydać momentami irytująca. Mimo to powieść czyta się stosunkowo szybko. Nie jest to szczególnie ambitna pozycja, ale gdy się nie ma niczego lepszego pod ręką, a szuka się czegoś lekkiego, można Klątwie kanionu dać szansę. Powinna się sprawdzić.
Moja ocena: 7/10
Źródło fotografii:
http://www.empik.com