„Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj”, Francesc Miralles, Care Santos [recenzja]

697384-352x500

Autorzy: Francesc Miralles, Care Santos

Tytuł: Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj

Tytuł oryginalny: El mejor lugar del mundo es aquí mismo

Wydawnictwo: Muza

Tłumaczenie: Grzegorz Ostrowski

Liczba stron: 192


Życie jest jak pusta kartka – napisz na niej, co zechcesz.

Literatura poradnikowa nigdy jakoś szczególnie nie była bliska mojemu sercu. Właściwie to nawet nie wiem, czy w swoim życiu w ogóle przeczytałam jakiś poradnik. Jeśli tak się stało, to kompletnie tego nie pamiętam. Co więc sprawiło, że sięgnęłam po nową na polskim rynku książkę człowieka uważanego za jednego z najbardziej inspirujących autorów poradników? Może to chęć sprawdzenia, czy przedstawione rady dadzą się zastosować do mojego życia? Może to przeczucie, że przynajmniej pod kilkoma względami przypominam Iris? A może przesądziła o tym forma książki, która nie jest poradnikiem sensu stricto? Sama nie wiem, ale pewnie wszystko po trochu.

Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj to nietypowe połączenie powieści z poradnikiem. Specjalizujący się w literaturze coachingowej Francesc Miralles, wielki popularyzator japońskiej filozofii życia ikigai, we współpracy z hiszpańską pisarką Care Santos  stworzył niezbyt obszerną, ale bogatą w treści książkę, która udowadnia, że nawet największy smutek i nieszczęście mogą przeminąć.

Iris nie radzi sobie w dorosłym życiu. Niespodziewana śmierć rodziców uświadamia jej, że pozostała na świecie zupełnie sama. Jedyne, co na nią czeka każdego dnia, to nudna praca w call center i pusty dom. Gdy pewnego dnia trzydziestolatka nie wytrzymuje dojmującej rutyny i w desperacji wychodzi z mieszkania, natrafia na nieznaną jej wcześniej kawiarnię o specyficznej nazwie „Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj”. Poznaje tam tajemniczego Włocha, Lukę, który przekonuje ją, by usiadła przy wolnym stoliku. Kobieta przystaje na jego propozycję, siada i zamawia gorącą czekoladę, nie wiedząc, że właśnie rozpoczyna się jej wielka podróż w głąb siebie.

Każdy z sześciu stolików w kawiarni posiada magiczne właściwości. Każdy w unikalny sposób inspiruje Iris do rewizji własnego życia, jej osobistych momentów szczęścia, porażek i przegapionych szans. Dzięki wizytom w nowym miejscu trzydziestolatka zaczyna rozumieć, na jak wiele rzeczy nie jest za późno. Na nową pracę, na nowe mieszkanie, na nową miłość.

Czytając Najlepsze miejsce na świecie…, jesteśmy świadkami powolnej, ale i gwałtownej zarazem metamorfozy Iris, która z pogrążonej w żałobie po stracie ukochanych rodziców znudzonej rutyną samotniczki przemienia się w świadomą swych potrzeb kobietę, która całymi garściami chce czerpać z życia, wiedząc, czego pragnie i jak to osiągnąć. Za radą dawnego znajomego Iris spisuje listę 10 rzeczy, których chciałaby doświadczyć przed śmiercią. Ku jej zdziwieniu okazuje się, że to bardzo przyziemne rzeczy – nic ekstrawaganckiego i niemożliwego do zrealizowania. To tylko potwierdza, że czasem do szczęścia wystarczają nam drobnostki – małe rzeczy, których osiągnięcie prawie nie wymaga wysiłku.

45917277_1168229533351182_1631653845207613440_n.jpg

Przedstawione w książce rady i spostrzeżenia są niby oczywiste, a jednak często niemożliwe lub trudne do uświadomienia sobie w życiowych okolicznościach. Autorzy Najlepszego miejsca zdają się mówić, że ludzie nie tylko mają tendencję do tkwienia w miejscu, bo przyspawani do przeszłości nie potrafią ruszyć do przodu, ale też zwykli skupiać się na poszukiwaniu szczęścia gdzieś daleko, a tymczasem ono może być tuż pod naszym nosem, dosłownie na wyciągnięcie ręki. Straciłeś kogoś lub coś, co było ci bardzo bliskie i masz wrażenie, że zawalił ci się świat? Miralles i Santos odpowiadają: nie płacz, że coś się skończyło; ciesz się, że miało miejsce. Jesteś nieszczęśliwy i samobójstwo wydaje ci się najlepszym wyjściem? Rozejrzyj się wokół, uświadom sobie, co cię unieszczęśliwia i weź sprawy w swoje ręce. Odmień swoje życie – rozlicz się z przeszłością, pozbywając się masy niepotrzebnych wspomnień i przedmiotów, które są niczym kotwica niepozwalająca ci odpłynąć, porzuć nielubianą pracę i poszukaj takiej, która da ci satysfakcję, otwórz się na nową miłość, przygarnij czworonożnego towarzysza, znajdź przyjaciół. Przestań tkwić w miejscu i pogrążać się w apatii – zacznij żyć! Tylko tyle i aż tyle. Po prostu.

Najlepsze miejsce na świecie jest właśnie tutaj to pełna magii historia, która uczy nas wierzyć, że na świecie istnieją anioły gotowe przyjść nam z pomocą, gdy będziemy bliscy upadku. Książka zawiera uniwersalne przesłanie, które każdy z nas na swój sposób i w zależności od potrzeb może wykorzystać. Miralles i Santos za pomocą opowieści o Iris zdają się mówić, że nigdy nie jest za późno, by odnaleźć szczęście i zacząć żyć pełnią życia – wystarczy tylko zapomnieć o przeszłości i pozbyć się tego, co najbardziej nas unieszczęśliwia. Wystarczy podnieść kotwicę i wypłynąć na szerokie wody w poszukiwaniu siebie i własnego szczęścia. A więc: cała naprzód!

Moja ocena: 7/10

„Ona to wie”, Lorena Franco [recenzja]

d_4024

Autor: Lorena Franco

Tytuł: Ona to wie

Tytuł oryginalny: Ella lo sabe

Wydawnictwo: Albatros

Tłumaczenie: Elżbieta Sosnowska

Liczba stron: 480


Czasem lepiej nie wyglądać przez okno…

Lorena Franco to nazwisko zupełnie nieznane na polskim gruncie. Inaczej rzecz się ma w Hiszpanii, skąd pochodzi autorka thrillera Ona to wie. Na Półwyspie Iberyjskim o Franco – pisarce, modelce i aktorce – mówi się dużo i z pochlebstwami. Kobieta wielu talentów teraz ma szansę zaistnieć poza granicami własnego kraju, czyli w Polsce, gdzie Hiszpanie zawsze są witani wyjątkowo ciepło. Czy to jej się uda?

Mataró. Spokojne osiedle na obrzeżach Barcelony, na którym nigdy nic się nie dzieje. To miejsce zupełnie nie przypomina zatłoczonej ulicy Santa Anna w samym sercu stolicy Katalonii, gdzie i w dzień, i w nocy panuje harmider. Zwiedzający miasto turyści, liczący na duży zysk sklepikarze oraz gromadzący się w kawiarniach na popołudniowej kawie barcelończycy. Tego w Mataró nie doświadczysz. Ignorowana przez męża, uzależniona od alkoholu i środków uspokajających Andrea Fernández w ramach rozrywki spędza całe dnie na obserwowaniu przez okno życia sąsiadów. A zwłaszcza idealnego małżeństwa mieszkającego po drugiej stronie ulicy. Sąsiedzi śmieją się, że gdyby ktoś popełnił tu przestępstwo, Andrea na pewno by o tym wiedziała.

Beznadziejną rutynę nieusatysfakcjonowanej z życia trzydziestokilkulatki przerywa zniknięcie sąsiadki z naprzeciwka. Spożywane w nadmiarze alkohol i tabletki to nie najlepsze połączenie. Andrea nie może mieć pewności, czy to, co widzi i słyszy, rzeczywiście się dzieje, czy rodzi się w jej zamroczonym umyśle. A może to wytwór fantazji niespełnionej pisarki kryminałów, którą zawsze chciała zostać?

Nie potrafiąc uciszyć wewnętrznego głosu, bez względu na konsekwencje zamierza odkryć prawdę. Nawet wtedy, gdy sama zaczyna się czuć coraz bardziej zagrożona. A może zwłaszcza wtedy.

Powieść Loreny Franco to typowy przykład tak bardzo ostatnio popularnego nurtu domestic noir. Thriller Ona to wie powinien zatem doskonale odpowiadać potrzebom i zainteresowaniom współczesnych czytelników, którzy gustują w literaturze z dreszczykiem. O rosnącej popularności thrillerów psychologicznych, w których pojawia się portret na pozór idealnego małżeństwa i jego mrocznych sekretów, świadczy liczba ukazujących się nie tylko w Polsce, ale i zagranicą książek, które podejmują ten temat. Zaginiona dziewczyna Gillian Flynn, Za zamkniętymi drzwiami B.A. Paris, Idealne życie Minki Kent, Para zza ściany Shari Lapeny czy Kobieta w oknie A.J. Finna to chyba najbardziej rozpoznawalne thrillery z gatunku domestic noir, które ukazały się w ostatnim czasie. Niewątpliwie to właśnie bliskość tematu i świadomość tego, że sami moglibyśmy znaleźć się w sytuacji, w której znajdują się bohaterowie czytanych przez nas książek, sprawiają, że domestic thrillers są dla czytelników tak bardzo wstrząsające. Przemoc domowa, iluzja idealnego życia w rzeczywistości budowanego na kłamstwie, tajemnice z przeszłości oraz rozchwianie emocjonalne i nieumiejętność poradzenia sobie z problemami bez popadania w nałóg to niezbędne elementy popularnych dziś dreszczowców. To lubimy i po to najczęściej sięgamy. I to właśnie dostarczają nam kolejni pisarze, którzy próbują wychodzić naprzeciw oczekiwaniom odbiorców dzisiejszej literatury, wiedząc, że to się po prostu sprzeda. Rzecz jasna, o ile będzie dobre.

IMG_20180312_172936_334

Od Loreny Franco dostajemy powieść dobrą, chociaż do najlepszych reprezentantek gatunku brakuje jej bardzo dużo. Tu nikt i nic nie jest tym, na co wygląda. W książce sporo się dzieje, choć nie od razu historia zniknięcia Marii i niestrudzonych poszukiwań Andrei wciąga nas w wir wydarzeń. Początek jest powolny i chyba nieco rozczarowujący. Dlaczego? Bo właśnie niewiele się dzieje. Ale potem sytuacja się rozwija i pojawia się postać tajemniczego, szalenie niepokojącego szwagra. Później dochodzi do tego jeszcze zniknięcie jednej z mieszkanek osiedla, a thriller Franco zaczyna wzbudzać coraz więcej emocji. Plusem tej powieści jest prowadzona z kilku punktów widzenia narracja – mamy tu bodajże czterech czy pięciu narratorów – która umożliwia nam spojrzenie na zachowania bohaterów z różnych perspektyw. Ich liczba jest na tyle mała, że nie utrudnia nam podążania za akcją. Na szczęście narratorów jest kilku, a nie jak w przypadku książki Zapisane w wodzie aż dziesięciu. Hiszpańska autorka wprowadzając do fabuły bohaterkę, która boryka się nie tylko z uzależnieniem od whisky i psychotropów, ale i utratą pamięci, sprawiła, że nie tylko Andrea, ale i czytelnik nie wie, co jest prawdą, a co wytworem chorego umysłu niespełnionej pisarki. W tej plątaninie myśli, fragmentów wspomnień i lęków łatwo się zgubić i trudno samodzielnie dojść do rozwiązania zagadki.

Czy thriller Ona to wie spodoba się fanom gatunku? Prawdopodobnie tak, ponieważ jest w nim wszystko to, co zwykle pojawia się w tego typu powieściach. Nie jest to książka, która z miejsca wywoła sensację, fajerwerków raczej nie należy się spodziewać. Nie powinna jednak również rozczarowywać, chociaż zakończenie jest tak nieprawdopodobne, że czytelnik może się tylko łapać za głowę, nie wierząc w to, co czyta. Komu bym ją poleciła? Tym, którzy lubią powolnie, stopniowo rozwijającą się akcję, której zakończenie wywraca wszystko do góry nogami. Oczekującym zawrotnego tempa, pędzącego na łeb, na szyję mogłaby nie przypaść do gustu, mimo że to thriller poziomem nieodbiegający jakoś szczególnie od tytułów, które uważamy za reprezentatywne dla gatunku.

Moja ocena: 5/10