„Heart Breaker”, Michelle Hercules [recenzja]

Autorka: Michelle Hercules

Tytuł: Heart Breaker. Buntownicy z Rushmore

Tytuł oryginalny: Heart Breaker

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Sylwia Chojnacka

Liczba stron: 386


Zawsze chętnie sięgałam po książki wchodzące w skład serii. Jako nastolatka zaczytywałam się w kilku cyklach młodzieżowych, z których moimi ulubionymi były serie: Private, której akcja działa się w murach ekskluzywnego prywatnego liceum Easton Academy, trylogia o cheerleaderkach, obie autorstwa Kieran Scott (piszącej także pod pseudonimem Kate Brian) oraz oczywiście seria o Harrym Potterze. Dziś nadal chętnie sięgam po cykle powieściowe i to zarówno jeśli chodzi o thrillery i kryminały, jak i romanse. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy wśród zapowiedzi ujrzałam drugi tom serii zatytułowanej Buntownicy z Rushmore autorstwa Michelle Hercules. Pierwszy tom, powieść Heart Stopper, czytałam we wrześniu ubiegłego roku i do dziś wspominam ją bardzo dobrze. Historia Troya i Charlie przerosła moje oczekiwania – spodziewałam się bowiem przeciętnego romansu, a dostałam bardzo zabawną, pełną uszczypliwości historię miłosną wykorzystującą lubiany przeze mnie motyw haters to lovers. Po tak udanym początku serii z niecierpliwością czekałam na kolejną historię spod pióra Hercules. 

Łamacz serc, kobieciarz, playboy… Andreas nieustannie bywa nazywany podobnymi określeniami. Wychowanie przez mającego skłonność do przemocy ojca nauczyło go skrywać swoje bardziej wrażliwe oblicze pod maską pewności siebie. Życie chłopaka jest pełne nieistotnych jednonocnych przygód. Tak naprawdę pragnie on tylko jednej dziewczyny, ale związek z nią jest zupełnie poza jego zasięgiem.

Jane to młodsza siostra najlepszego przyjaciela Andreasa, Troya. Jest urocza i niewinna, przez co zdecydowanie nie pasuje do cynicznego podrywacza, jakim jest Andreas. Mimo to od czasu, gdy na początku znajomości wymienili pocałunek, chłopak nie jest w stanie wyrzucić jej ze swoich myśli i serca.

Choć Jane uchodzi za idealną pannę z wyższych sfer, jest już zmęczona odgrywaniem tej roli. Chce wreszcie wyrwać się spod kontroli zaborczej matki i zacząć podejmować własne decyzje, dotyczące nie tylko swojej przyszłości, ale i tego, z kim pragnie się spotykać. Jest zakochana w Andreasie, odkąd się poznali, i zamierza wreszcie zrobić pierwszy krok, by go zdobyć.

Żeby być razem, oboje będą musieli stoczyć walkę nie tylko ze swoimi rodzinami, ale i z wewnętrznymi demonami. Ich związek to przepis na katastrofę. Nie mogą jednak się powstrzymać przed jej wywołaniem…

Heart Breaker to książka, którą otrzymałam do recenzji od księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl, za co serdecznie dziękuję. Gdy dotarł do mnie egzemplarz papierowy, byłam już po lekturze darmowego fragmentu e-booka i wiedziałam, że początek historii Andreasa i Jane mocno przypadł mi do gustu. Dlatego, gdy tylko kurier dostarczył mi paczkę, od razu zasiadłam do czytania. Opowieść kryjąca się na stronach Heart Breakera nie ma w sobie tyle ciętego humoru, ile miała go poprzednia część, ta powieść to raczej historia z gatunku tych poważniejszych. Michelle Hercules koncentruje się na pokazaniu możliwie jak najdokładniej skomplikowanych relacji rodzinnych. Obserwujemy toksyczne stosunki zarówno w przypadku rodziny Jane, jak i Andreasa. Jesteśmy świadkami nieustannych kłótni Jane z matką oraz sporów Andreasa z ojcem i macochą, znajdujemy przykłady poniżania dzieci przez rodziców, przemocy fizycznej lub psychicznej, nadmiernej kontroli, a także braku zainteresowania jednego z rodziców życiem dorastającego dziecka. W efekcie dostajemy dość smutną historię przesiąkniętą mnóstwem trudnych emocji. Zawsze uważałam, że poruszanie poważnych tematów w lekkiej literaturze jest czymś dobrym, bo czyni te książki wartościowymi historiami z przekazem, ale jeśli szukamy niezobowiązującego, zabawnego czytadła, to ta powieść sprawdzi się w tej roli raczej średnio.

Na uznanie zasługują kreacje bohaterów. Amerykańska autorka znakomicie portretuje dwoje młodych ludzi niebojących się konfrontacji ze światem, który co krok stawia im na drodze kolejne przeszkody. Jane nie chce brać udziału w balu debiutantek, a jeśli już ma to zrobić, to na pewno nie zamierza pójść na niego z chłopakiem, którego wskaże jej matka. Postanawia wreszcie zerwać z łatką nieśmiałej, potulnej dziewczyny – w tym celu nie tylko coraz częściej i coraz odważniej zaczyna stawiać się matce, ale też dołącza do pewnej sportowej drużyny oraz samodzielnie zamierza wybrać uczelnię, na którą będzie uczęszczać. Z kolei Andreas wbrew woli ojca decyduje się na zmianę kierunku studiów. Oboje będą musieli się mierzyć z bolesnymi konsekwencjami swoich wyborów, ale stawką jest ich własne szczęście, więc gra zdecydowanie wydaje się warta świeczki.

Kiedy byłam jeszcze przed lekturą Heart Stoppera, myślałam, że seria Buntownicy z Rushmore będzie przypominać serie Game On Kristen Callihan albo Off-Campus i Briar U Elle Kennedy. Ale cykl autorstwa Michelle Hercules nigdy nie spodoba mi się tak jak tamte trzy serie. Brakuje mi tu bowiem całej tej otoczki sportowej, którą tak bardzo lubię w romansach. W książkach Hercules nie bywamy na treningach chłopaków, nie obserwujemy meczów futbolu, nie świętujemy z drużyną sukcesów i nie rozpamiętujemy porażek. Z nielicznych wzmianek wiemy tylko, że główni bohaterowie to przystojni, świetnie wysportowani futboliści, którzy oczywiście są rozchwytywani przez rzesze fanek, ale to w zasadzie tyle. Dla mnie za mało.

Jednak tym, co najbardziej mi się w tej powieści nie podobało, jest jej okładka. Wiem, że to okładka oryginalna i, o ile pierwszą dało się znieść, choć też nie była najlepsza, o tyle ta jest naprawdę okropna. Bardzo żałuję, że polski wydawca nie zdecydował się na wykorzystanie jakiegoś innego, atrakcyjniejszego zdjęcia. Chłopak z okładki nie mógłby być dalszy od moich wyobrażeń na temat tego, jak wygląda Andy. Zresztą nie mógłby być dalszy również od mojej prywatnej wizji przystojnego mężczyzny, którego można pożądać. W dodatku sportowca. Wiem, że wygląd nie jest najważniejszy, podobnie zresztą jak okładka, która w zestawieniu z historią zawartą w książce jest sprawą drugorzędną, ale – nie oszukujmy się – wszyscy wiemy, że ludzie są wzrokowcami i coś takiego jak brzydka okładka może mieć negatywny wpływ na nasz odbiór danej powieści.

Przechodząc do sedna, mogę stwierdzić, że Heart Breaker to kolejny dobry romans w dorobku Michelle Hercules. Powieść stanowi drugi tom serii Buntownicy z Rushmore, ale spokojnie można ją czytać także bez znajomości Heart Stoppera, choć oczywiście namawiam do rozpoczęcia przygody z tą serią od pierwszego tomu, który mnie akurat ogromnie przypadł do gustu. Historia Andreasa i Jane nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak miało to miejsce w przypadku miłosnych perturbacji Charlie i Troya, ale tych bohaterów również nie sposób nie lubić. Andreasa zwykło się nazywać playboyem, bo jego życie zawsze pełne było jednonocnych przygód, ale w gruncie rzeczy to porządny chłopak, który kryje mroczną tajemnicę z przeszłości. Jane, młodsza siostra Troya, to urodzona buntowniczka, która zmęczona jest tym, że wszyscy próbują sprawować kontrolę nad jej życiem. Przyznam szczerze, że w tej historii czegoś mi brakowało. Jak się zastanawiam czego, to dochodzę do wniosku, że chyba właśnie przede wszystkim lekkiego humoru. Heart Breaker nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia jak poprzednia część, ale z pewnością sięgnę w przyszłości również po historię Danny’ego, kiedy już ukaże się na polskim rynku. Tyle że już z nieco mniejszymi oczekiwaniami.

Moja ocena: 7/10

Sprawdźcie pełną ofertę książek erotycznych w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania powieści Heart Breaker.

„Niestosowne zachowanie”, Vi Keeland [recenzja]

Autorka: Vi Keeland

Tytuł: Niestosowne zachowanie

Tytuł oryginalny: Inappropriate 

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Karolina Bochenek

Liczba stron: 432


Twórczość Vi Keeland poznałam chyba jakoś dwa lata temu i z pewnością była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po kilku udanych podejściach do wymyślanych przez nią historii z ręką na sercu mogę przyznać, że z powieściami, które wychodzą spod jej pióra i to zarówno tymi pisanymi w pojedynkę, jak i tytułami, które tworzy w duecie z Penelope Ward, bardzo się lubię. To lekkie, niezobowiązujące romanse, które jednak mają czytelniczkom do zaoferowania o wiele więcej niż tylko dziki seks co dwie strony i stek niekończących się przekleństw. Tu fabuła, choć lekka i przewidywalna, wcale nie jest aż tak banalna, jak można by przypuszczać, patrząc na okładkę, a bohaterowie wbrew pozorom nie są płascy i papierowi – to ludzie z krwi i kości, którzy choć wizualnie przypominają greckich bogów, to za ładną prezencją nierzadko kryją pełną rys i złych wspomnień bolesną przeszłość. 

Niestosowne zachowanie to najnowsza propozycja autorstwa Vi Keeland, którą otrzymałam do recenzji od księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl. Historia Ireland i Granta to jedna z tych opowieści, które wywołują dobry nastrój, co chwilę nas rozśmieszając, ale potrafią też skłonić do głębszej refleksji. Za chwilę podzielę się z Wami swoimi polekturowymi spostrzeżeniami, ale najpierw rzut oka na fabułę. 

Ireland Saint James od dziewięciu lat pracuje jako prezenterka wiadomości dla jednej z największych firm w Ameryce. Podczas tygodniowych wakacji na Arubie z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy z koleżankami trafi do jej szefa.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Wkurzona na Lexington Industries otwiera wino i w środku nocy wysyła zgryźliwego maila do właścicielastacji, wyraźnie dając mu do zrozumienia, co myśli o jego firmie i stosowanych w niej praktykach. Grant Lexington nie przywykł, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od szeregowej pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Ireland nie sądziła, że ten bogaty, pewny siebie palant w ogóle jej odpisze, a tym bardziej, że będzie nią zainteresowany i to w sposób, jaki w przypadku szefa i pracownicy wydaje się… mocno niestosowny. 

W powieściach Keeland najbardziej podoba mi się równowaga – wszystko jest tu podane w odpowiednich proporcjach: trochę śmiechu, trochę wzruszeń i odrobina nerwów, gdy nie wszystko układa się po naszej myśli, a także bohaterowie, którzy z miejsca zyskują naszą sympatię. Nie inaczej jest w przypadku postaci pojawiających się na kartach Niestosownego zachowania: pewnej siebie Ireland, która jak mało kto potrafi walczyć o swoje, oraz nieziemsko przystojnego, zamkniętego w sobie Granta, który chwyta nas za serce dobrem, jakie okazuje w stosunku do najbliższych. Jak już wspomniałam na samym początku, jeśli regularnie sięgacie po powieści autorstwa Keeland, to doskonale wiecie, że ta autorka lubi serwować czytelniczkom historie doprawione nieco poważniejszą tematyką. 

Po przeczytaniu kilku stron zakładamy, że czeka nas pełen pikantnych szczegółów i ciętego, zjadliwego humoru romans biurowy, ale szybko okazuje się, że ta historia ma nam do zaoferowania coś jeszcze. Pojawiające się co kilka rozdziałów retrospekcje na początku wydają się niezrozumiałe, ale z czasem poznajemy pewną smutną historię, którą starają się nam przybliżyć. Dowiadujemy się z nich, jak wielkie piętno potrafi na człowieku odcisnąć przeszłość, widzimy, jak niełatwo ją czasem zostawić za sobą i ruszyć do przodu, by zacząć żyć pełną piersią. Na przykładzie Granta przekonujemy się również, że otrząśnięcie się po przeżytej traumie i ponownie zaufanie – sobie oraz swoim bliskim może czasem zająć lata.

Niestosowne zachowanie to znakomita powieść, która przypadnie do gustu miłośniczkom wartościowych romansów. Znajdziecie tu dobry humor, gorący romans pomiędzy szefem i jego podwładną oraz pełną niełatwych emocji mroczną opowieść o przeszłości, z którą musi się zmierzyć Grant. Jeśli znacie twórczość Vi Keeland, to założę się, że nawet nie muszę Was namawiać do lektury. A jeśli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po książki tej autorki, to gorąco Was do tego zachęcam – jestem pewna, że na jednej się nie skończy! 🙂

Moja ocena: 8/10

Sprawdźcie pełną ofertę romansów w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Niestosowne zachowanie.

„Twój Carter”, Whitney G. [recenzja]

Autorka: Whitney G.

Tytuł: Twój Carter

Tytuł oryginalny: Sincerely, Carter

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Edyta Świerczyńska

Liczba stron: 408


Z twórczością Whitney G. jak dotychczas mam same dobre wspomnienia, choć wcale nie czytałam zbyt wielu książek tej autorki, ale te, które miałam okazję poznać, mocno zapadły mi w pamięć. W szczególności moim zdaniem absolutnie genialny romans biurowy z wątkiem hate-love zatytułowany Dwa tygodnie i jedna noc, który w ubiegłym roku mogłam przeczytać i zrecenzować dzięki uprzejmości księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl. Cóż to była za historia! Historia Tary i Prestona, czyli najzaradniejszej i najsprytniejszej asystentki i najgorszego szefa pod słońcem, niesamowicie przypadła mi do gustu. Przyznałam tamtej powieści ocenę 10/10 i z pewnością zaliczam ją swoich ulubionych książek. W przypadku historii Tary i Prestona od pierwszej do ostatniej strony bawiłam się naprawdę znakomicie, bo humor – czasem złośliwy i zjadliwy – to największy atut powieści Whitney G.

Nic więc dziwnego, że gdy tylko wśród styczniowych zapowiedzi ujrzałam powieść Twój Carter, która w dodatku już zbierała pochlebne opinie od dziewczyn, które dobrze się orientują w literaturze dla kobiet, to od razu sobie ten tytuł zapisałam, by przypadkiem mi nie umknął wśród wysypu nowości, które w tym roku przygotowali dla nas wydawcy. Styczeń od dawna nie wyglądał aż tak dobrze pod względem liczby świetnie się zapowiadających premier! Nic, tylko czytać 😉

Twój Carter to powieść, którą przeczytałam dzięki uprzejmości niezawodnej i świetnie zaopatrzonej w nowości księgarni TaniaKsiazka.pl. Bardzo się cieszę, że najnowsza książka Whitney G. trafiła w moje ręce, bo historia niezwykłej przyjaźni Arizony i Cartera to opowieść, która chwyci Was za serce ogromnym ładunkiem pozytywnych emocji (choć oczywiście nie zabraknie też sprzeczek i uszczypliwości, które najczęściej będą wynikiem zazdrości bohaterów). Nim opowiem Wam o tej historii więcej, zerknijcie na opis fabuły.

Carter i Arizona przyjaźnią się od czwartej klasy podstawówki. A może od piątej? To kwestia sporna. W dzieciństwie byli największymi wrogami, a ich relacja zaczęła się od dokuczania sobie na szkolnych korytarzach. Dziś on jest kobieciarzem, który nie musi się zbytnio starać, żeby zaciągać kobiety do łóżka. Ona prowadzi arkusz kalkulacyjny mający pomóc jej podjąć decyzję, czy to odpowiedni moment, żeby przenieść znajomość z chłopakiem na „kolejny poziom”. Są nierozłączni, oczywiście poza sypialnią. Nigdy nie było między nimi przyciągania. Do czasu…

Tak, to była fantastyczna historia! Ci wszyscy, którzy jeszcze przed premierą ją chwalili, z pewnością mieli rację 🙂 Ostatnie dwa dni spędziłam w towarzystwie Arizony, Cartera i jeszcze kilkorga ich przyjaciół i z czystym sumieniem powiem Wam, że Whitney G. po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że wychodzące spod jej pióra opowieści są zdecydowanie warte poznania, zwłaszcza że amerykańska autorka ma talent do tworzenia barwnych, budzących sympatię postaci. Od samego początku obserwujemy bardzo fajną relację dwojga młodych ludzi, którzy od lat są nierozłączni. Czy czysto platoniczna przyjaźń damsko-męska jest w ogóle możliwa? Wystarczy w wyszukiwarkę Google’a wpisać podobną frazę, by przekonać się, że to pytanie zadawały sobie przed nami miliony ludzi i to pod każdą szerokością geograficzną, ale wciąż nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. W poszukiwaniu prawdy o przyjaźniach damsko-męskich nie pomaga też historia wymyślona przez Whitney G. Początkowo gdy poznajemy Cartera i Arizonę, jesteśmy świadkami wzorcowej przyjacielskiej relacji – 100% wsparcia w każdej sytuacji, zero tajemnic, zero seksualnego napięcia, zero niszczącej przyjaźń niezdrowej zazdrości. Mamy tu wszystko, co potwierdzałoby tezę, że przyjaźń kobiety i mężczyzny jest jak najbardziej możliwa i prawdopodobna, no przecież wystarczy na nich spojrzeć. Ale potem coś się zmienia i granica między zwykłą, bezinteresowną przyjaźnią a czymś więcej niebezpiecznie zaczyna się zacierać i w efekcie Carter i Arizona muszą zmierzyć się z pytaniem, czy warto ryzykować utratę wspaniałej przyjaźni dla szansy na prawdziwą miłość…

Twój Carter to świetna powieść, od której robi nam się na sercu cieplej. Jest uroczo, romantycznie, ale też naprawdę zabawnie! Opowieść o Carterze i Arizonie nie jest przesadnie pikantna, choć oczywiście nie zabraknie i odważniejszych scen, więc fanki romansów będą usatysfakcjonowane. Whitney G. oferuje nam mnóstwo emocji – podczas lektury wielokrotnie czułam mrowienie w brzuchu, a nawet ściśnięte gardło 🙂 Bohaterowie, którzy czują się w swoim towarzystwie bardzo swobodnie, w mgnieniu oka zyskują naszą sympatię i nie tracą jej do samego końca. W podziękowaniach od autorki czytamy, że seria Sincerely Yours będzie liczyć więcej tomów, choć bohaterami kolejnych będą oczywiście inne postaci, ale już teraz mogę zapowiedzieć, że nie mogę się ich doczekać, a Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po Twojego Cartera. Nie pożałujecie! 🙂

Moja ocena: 8/10

Sprawdźcie pełną ofertę romansów w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Twój Carter.

„Wyzwanie”, Elle Kennedy [recenzja]

Autorka: Elle Kennedy

Tytuł: Wyzwanie

Tytuł oryginalny: The Dare

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Tłumaczenie: Ewa Helińska

Liczba stron: 400


Bardzo czekałam na premierę powieści Wyzwanie, bo przecież opowiadająca o hokeistach z Briar University seria to jeden z moich ulubionych cykli. I chociaż książka Elle Kennedy miała premierę w listopadzie, to ja sięgnęłam po nią dopiero w samej końcówce grudnia, a i to wcale nie było planowane 🙂 Nie będę ukrywać, że myślałam o tej historii non stop. Długo biłam się z myślami, czy powinnam ją kupić i od razu przeczytać, kilka razy już się nawet do tego zabierałam, ale potem do głosu dochodził rozsądek i tłumaczyłam sobie, że czeka u mnie w kolejce tyle książek, że wydawanie pieniędzy na kolejną to niewybaczalna zbrodnia. Niestety – a może w tym przypadku jednak stety – nigdy nie potrafiłam odmawiać ani sobie, ani innym. Gdy rozdawali asertywność i silną wolę, z pewnością stałam na końcu kolejki, dlatego po krótkim wewnętrznym monologu, wymianie argumentów „za” i „przeciw”, ze wszystkich najmocniejszy okazał się ten, że obowiązkowo powinnam poznać dalsze losy bohaterów mojej ULUBIONEJ serii. A więc kupiłam e-booka… i po pięciu minutach już byłam w trakcie lektury!

College miał sprawić, że Taylor Marsh pozbędzie się kompleksu brzydkiego kaczątka i rozwinie szeroko skrzydła. Tymczasem trafiła do gniazda podłych dziewcząt ze stowarzyszenia siostrzanego. Z trudem przychodzi jej dostosowanie się do ich stylu bycia, więc gdy siostry z Kappa Chi rzucają jej wyzwanie, nie może im odmówić.

Conor Edwards jest stałym bywalcem imprez w domach stowarzyszeń… i łóżek w tych domach. To ten typ faceta, w którym zakochujesz się, zanim sobie uświadomisz, że tacy goście jak on nawet nie zerkną drugi raz na dziewczynę taką jak Taylor. Ale Pan Popularny zaskakuje ją całkowicie, bo zamiast wyśmiać ją prosto w twarz, wyświadcza jej przysługę i pozwala zabrać się na piętro, by reszta towarzystwa uwierzyła, że poszli się kochać.

Potem robi się jeszcze dziwniej, bo on chce udawać dalej. Okazuje się, że Conor uwielbia gierki i uważa, że zabawnie jest mydlić oczy niby-przyjaciółkom dziewczyny. Tyle że Taylor chyba nie zdoła się oprzeć jego nonszalanckiemu urokowi i seksownej posturze surfera. Choć im dłużej trwa ten blef, zaczyna zdawać sobie sprawę, że za piękną fasadą w historii Conora kryje się znacznie więcej, niż to, co widzi jego fan klub…

Przed sięgnięciem po Wyzwanie miałam za sobą lekturę siedmiu książek Elle Kennedy i jedno nie ulega wątpliwości – uwielbiam historie wychodzące spod pióra tej autorki. Hokej nigdy nie należał do sportów, którymi bym się interesowała, choć zasadniczo bardzo lubię dyscypliny zespołowe. Wydaje mi się, że to przede wszystkim ze względu na to, że w Polsce nie jest szczególnie popularny, a co za tym idzie, nie jest regularnie emitowany w telewizji. I chociaż w przeciwieństwie do innych sportów nie znam obowiązujących w hokeju zasad, to uwielbiam ludzi, którzy są dobrzy w tym, co robią, mają pasję, są twardzi, ambitni, zdeterminowani i za wszelką ceną potrafią dążyć do celu. Lubię też to wspaniałe poczucie wspólnoty, które łączy sportowców i kibiców. Mam wrażenie, że Elle Kennedy po mistrzowsku potrafi uchwycić wszystkie te elementy i z gracją wkłada je w wymyślane przez siebie historie. Nic nie jest tu wymuszone czy nienaturalne – życie na uczelni kręci się w szybkim tempie, a relacje między bohaterami są bardzo intensywne i emocjonalne, ale rozwijają się raczej powoli, bez zbędnego pośpiechu, dzięki czemu zyskują na autentyczności. 

Tak, uwielbiam wkraczać do świata hokeistów z Briar. Za każdym razem, gdy sięgam po kolejny tom serii, mam wrażenie, że odwiedzam starych, dobrych przyjaciół, z którymi wiele mnie łączy. Wspólne imprezy, dramaty, fetowanie kolejnych zwycięstw i wzajemne pocieszanie się po bolesnych porażkach. Nie wiem, jak Kennedy to robi, ale całkowicie kupuje mnie swoimi historiami, a najlepsze jest to, że bohaterowie każdej kolejnej książki wydają się jeszcze fajniejsi – choć myślałam, że to niemożliwe – od bohaterów poprzednich części. Zwłaszcza mam tu na myśli hokeistów. Czytając Układ, pierwszy tom serii Off-Campus, prawie zakochałam się w Garretcie Grahamie, który był absolutnie wspaniały. Potem jednak sięgnęłam po Błąd i miałam wrażenie, że John Logan jest jeszcze fajniejszy. Trzeci tom serii należał do Deana Di Laurentisa. Kto czytał pierwsze dwa tomy, ten wie, że Dean to ten z chłopaków, który z całej drużyny najwięcej pije i zalicza panienek. Byłam pewna, że lektura Podboju będzie katorgą, bo Dean to taka trochę „męska prostytutka”, ale pozory naprawdę potrafią mylić, bo bliżej poznany brat Summer okazał się niesamowity. Najmniej przypadł mi do gustu John Tucker, najmniej szalony, za to najdojrzalszy i najbardziej uporządkowany, ale i on budził sympatię. W przypadku serii Briar U, która jest spin-offem serii Off-Campus, było podobnie: Fitz okazał się super, spotkania z Hunterem przypominającym młodszą wersję puszczalskiego Deana trochę się obawiałam, ale jak się okazało, niesłusznie, a Conor Edwards z Wyzwania jest… Cóż, gdybym mogła wyjść za niego za mąż, zrobiłabym to bez chwili zawahania! 

Od samego początku ten bohater uwiódł mnie swoim poczuciem humoru, dystansem do siebie, troską i ciepłem. W jego towarzystwie chyba każdy czułby się komfortowo. Obok Jake’a Connelly’ego z Ryzyka Conor jest moim ulubieńcem. Sympatią darzyłam także Taylor – ta dziewczyna to silna bohaterka, która nie boi się podjąć rzuconego przez złośliwe koleżanki głupiego wyzwania tylko po to, by nie dać im powodu do wyśmiewania. Z drugiej strony to bohaterka bardzo wycofana, zamknięta w sobie i pełna kompleksów. Za duży biust, tu i ówdzie wyraźnie widoczne fałdki tłuszczyku, które zdają się dostrzegać wszyscy z wyjątkiem Conora. Każda z wykreowanych przez kanadyjską pisarkę par potwierdza, że Elle Kennedy bez wątpienia ma talent do tworzenia duetów bohaterów, w których przyjacielsko-miłosnych relacjach łatwo dostrzec chemię. 

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, jeśli chodzi zarówno o ten tom, jak i poprzednie, to osobiście uważam, że polskie okładki są naprawdę paskudne. Niby zmysłowe, niby romantyczne, ale jakieś takie odpychające. Gdybym nie wiedziała, jak dobre historie kryją się w środku, omijałabym tę serię szerokim łukiem. Jeśli macie podobne odczucia i rozum podpowiada Wam zrezygnowanie z lektury, to odłóżcie rozsądek na bok i posłuchajcie serca 😉

Wyzwanie choć z całej serii Briar U ma na Goodreads.com najniższą ocenę, jest moim zdaniem jedną z lepszych historii. Opowieść o udawanym związku Conora i Taylor emanowała dobrą energią, humorem i ciepłem. Ja przepadłam, dlatego polecam Wam tę powieść z całego serca! 

Moja ocena: 9/10

„Romans pod choinkę”, Katarzyna Bester [recenzja]

Autorka: Katarzyna Bester

Tytuł: Romans pod choinkę

Wydawnictwo: Kobiece

Liczba stron: 264


Nazwisko Katarzyny Bester poznałam w ubiegłym roku, gdy podczas przeglądania książkowych nowości w oko wpadła mi cudowna okładka powieści Świąteczne nieporozumienie. Graficzna niczym okładki amerykańskich komedii romantycznych, wprowadzająca w zimowy klimat z wizerunkiem mojego ulubionego symbolu stolicy Anglii, czyli słynnego londyńskiego mostu Tower Bridge. Przyznam szczerze, że bez wahania miałam po nią sięgnąć, uznając, że historia Harper i Holdena musiała wyjść spod pióra zagranicznej autorki. Jednak gdy zorientowałam się, że to powieść polskiej autorki, zrezygnowałam. Cóż powiem to wprost: tak, to prawda, jestem uprzedzona do książek autorstwa polskich pisarzy. Wiem, że moje podejście może być krzywdzące, ale w przeszłości trafiłam na kilka nieudanych historii, a dodatkowo traktuję literaturę jak odskocznię od szarej rzeczywistości, w której żyję. Ta polska do najbardziej różowych nie należy, dlatego staram się stronić od fabuł, których akcja toczy się na terytorium Polski. Jak ognia unikam opowieści o losach wszystkich Jagód, Paulin, King, Zoś czy Hań, mimo że wiele z nich zbiera naprawdę fenomenalne recenzje. 

Jak wiemy, historia lubi się powtarzać, dlatego kilka dni temu znów w oko wpadła mi okładka książki Katarzyny Bester. Z inną parą i innym mostem w tle, ale równie cudowna jak okładka Świątecznego nieporozumienia. Z ciekawości przeczytałam opis i się ugięłam. Nie jestem wielbicielką Bożego Narodzenia, ale lubię zabawne komedie romantyczne, także świąteczne. Znajoma przekonywała mnie niedawno, że książki polskich autorek są tak samo dobre jak powieści autorstwa Vi Keeland czy K. Bromberg, ale wciąż nie mogę się przełamać i sięgnąć po losy kolejnej Magdy, Basi czy Tośki, która spędza święta w ośnieżonym Zakopanem. Poszłam więc na kompromis sama ze sobą i zdecydowałam się na półśrodek – przeczytam książkę polskiej autorki, ale taką, w której bohaterowie noszą zagraniczne imiona i akcja dzieje się w Stanach lub Wielkiej Brytanii. I tak Romans pod choinkę trafił w moje ręce.

Miłość do miasta, w którym mieszka, to jedno z niewielu uczuć, na jakie pozwala sobie Ray Colton po trudnych doświadczeniach z przeszłości. Niepowtarzalny, olśniewający, tętniący życiem Nowy Jork jest dla niego jak narkotyk. Ray mógłby opowiadać o nim godzinami. Nawet znienawidzone święta Bożego Narodzenia można jakoś przetrwać w mieście, które nigdy nie zasypia.

W dniu swoich trzydziestych piątych urodzin Ray ratuje młodą kobietę, która została napadnięta na ulicy. Romantyczny świąteczny klimat sprzyja bliskości, nic więc dziwnego, że relacja Raya i Everly szybko przeradza się w gorący romans. Oczywiście bez zobowiązań, przecież Ray się nie zakochuje…

Ray stara się pokazać Everly wszystko, co uważa za wyjątkowe w Nowym Jorku: historyczne budynki, eleganckie restauracje, sylwestrową zabawę na Times Square oraz inne atrakcje, których nie sposób znaleźć w innym miejscu na ziemi. Przed nim trudne zadanie. Jak bowiem pokazać coś zachwycającego komuś, kto jest niewidomy? Czy niespodziewany romans będzie tylko miłym prezentem z datą ważności do końca stycznia?

„Romans pod choinkę” to książka, którą otrzymałam do recenzji od księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl. Nim siadłam do jej lektury, przeczytałam w opisie na stronie księgarni, że w powieści pojawiają się bohaterowie znani z poprzedniej świątecznej historii Bester, czyli Harper, nieznosząca świątecznego klimatu pracownica jednej z londyńskich agencji reklamowych, oraz Holden, właściciel i szef kuchni jednej z nowojorskich restauracji, który przybył do Londynu, by otworzyć tu nowy lokal. Uznałam, że logika nakazuje, by poznać najpierw ich losy, więc sięgnęłam po audiobooka Świątecznego nieporozumienia. Cieszę się, że to zrobiłam, bo dzięki temu lektura Romansu pod choinkę okazała się jeszcze przyjemniejsza! 

Najnowsza powieść Katarzyny Bester to absolutnie fantastyczna historia, która z miejsca mnie porwała. O tym, jak dobrze mi się ją czytało, niech świadczy fakt, że pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia, a nieczęsto mi się to zdarza. Owszem, historia Everly i Raya nie należy do najobszerniejszych, ale tak dobre tempo czytania zawdzięczam tylko i wyłącznie znakomitej fabule i fantastycznym kreacjom bohaterów pierwszo- i drugoplanowych. Polubiłam ich w mgnieniu oka. Everly podziwiałam za odwagę i determinację, Raya za to, że pod przykrywką przystojnego playboya, który nie stroni od jednonocnych przygód, krył się odpowiedzialny, troskliwy i opiekuńczy mężczyzna. Z rosnącą ciekawością śledziłam rozwój ich nietypowej znajomości, ciesząc się jednocześnie, że mogę podglądać dalsze losy Harper i Holdena. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to chyba tylko do postaci cioci Raya. Podobało mi się, że choć ze staruszki była równa babka, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, to jednak wulgarny język, którym się posługiwała, nie do końca mi do tej postaci pasował. Dodatkowo mogę powiedzieć, że książka jeszcze bardziej by mi się podobała, gdyby było w niej mniej scen erotycznych. Uważam, że nie są one niezbędne, by komedia romantyczna była świetnym kobiecym czytadłem. 

Romans pod choinkę Katarzyny Bester to ciepła, pełna dobrego humoru i odrobiny świątecznej magii opowieść o przypadkowym spotkaniu dwojga nieznajomych, które staje się początkiem czegoś pięknego. Historia nietypowej znajomości niewidomej Everly i podrywacza Raya, który jak dotychczas w swoim życiu potrafił pokochać tylko jedną kobietę, swoją ciotkę, jest wręcz skrojona pod scenariusz komedii romantycznej. Jeśli lubicie lekkie świąteczne opowieści, które rozgrzewają Wasze serca, wprowadzając w niezwykły bożonarodzeniowy klimat, to koniecznie musicie tę powieść przeczytać. 

Moja ocena: 9/10

Polecam Wam ogromnie także poprzednią powieść autorki – Świąteczne nieporozumienie. Jeśli skusicie się na jej lekturę, to bardzo Was proszę tylko nie w wersji audio. Wybierzcie wydanie papierowe lub e-booka, ponieważ Agnieszka Michalska, której powierzono przeczytanie audiobooka, odbierze Wam całą przyjemność płynącą z fabuły wymyślonej przez Katarzynę Bester. Bardzo zły dobór lektorki psuje tę wspaniałą historię, o czym świadczy mnóstwo negatywnych opinii, jakie chociażby możemy znaleźć na Empik Go, a szkoda, bo to naprawdę fajna komedia romantyczna. 

Sprawdźcie pełną ofertę powieści dla kobiet w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Romansu pod choinkę.

„Nie powinniśmy”, Vi Keeland [recenzja]

Autorka: Vi Keeland

Tytuł: Nie powinniśmy

Tytuł oryginalny: We Shouldn’t

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Ischim Odorowicz-Śliwa

Liczba stron: 400


Po kilku bardzo udanych spotkaniach z książkami Vi Keeland i Penelope Ward po historie ich autorstwa – pisane w duecie lub w pojedynkę – sięgam w zasadzie w ciemno. Towarzyszy mi bowiem przeczucie graniczące wręcz z pewnością, że kryjąca się pomiędzy okładkami opowieść z miejsca mnie porwie, sprawiając, że u boku wykreowanych przez te autorki bohaterów spędzę przyjemnie kilka godzin. Tym razem nie było oczywiście inaczej, a Nie powinniśmy Vi Keeland okazało się kolejnym fantastycznym romansem z dwójką świetnych głównych postaci, w którym aż kipi od humoru i emocji. 

Bennett i Annalise poznali się w najbardziej niesprzyjających okolicznościach – najpierw on widział, jak ona niszczy jego samochód podczas próby podrzucenia mu swojego mandatu, a później okazało się, że po fuzji firm, w których byli zatrudnieni, oboje konkurują o to samo wysokie stanowisko w pracy. Żadne z nich nie zamierza ustąpić, ponieważ przegrany zostanie oddelegowany do filii w Teksasie – a oboje mają bardzo dobre powody, aby zostać w San Francisco.

Rozpoczyna się bezwzględna walka o klientów. Bennett nie zwykł grać czysto – w końcu liczy się jedynie zwycięstwo. Ale jego przeciwniczka będzie potrafiła go zaskoczyć, i to nieraz. Bennett i Annalise muszą się przekonać, o jaką nagrodę w rzeczywistości warto zawalczyć. 

Nie powinniśmy to książka, którą przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl, i nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo się cieszę, że dostałam taką możliwość, bo historia Annalise i Bennetta to genialna opowieść, która na długo zostanie w mojej pamięci. Przepis na romans wydaje się banalny, bo cóż to za trudność wymyślić parę bohaterów, których łączy silna chemia, dodać do tego szczyptę seksualnego napięcia, które aż strzela iskrami, dosypać garść dobrego, ciętego humoru i naszpikować całość przeciwnościami losu, które co i raz stają na drodze bohaterów do upragnionego szczęścia. A jednak nie każdej autorce się to udaje! Wiele dostępnych na naszym rynku książek to historie, które nie tylko nie zasługują na uwagę, ale wręcz powinniśmy omijać szerokim łukiem. I to nie tylko dlatego, że są schematyczne i powtarzalne, bo powieści autorstwa Vi Keeland też nie są oryginalne, ale dlatego, że sprawiają, że zwyczajnie czujemy się zażenowane i co stronę przewracamy oczami, nie wierząc w to, co czytamy. 

U Keeland tego nie ma. Tutaj wszystko podane jest w odpowiednich proporcjach: wciągająca, choć przewidywalna fabuła, wyraziści bohaterowie, w których nie sposób się nie zakochać, i charyzmatyczne bohaterki, z którymi z miejsca zaczynamy się utożsamiać. Jak zawsze jest też nieco nerwowo, ale osobiście te dramatyczne zwroty akcji, nagłe rozstania i emocjonujące powroty w literaturze romansowej akurat bardzo lubię. A do tego humor, ale bez obaw – nie taki, jaki spotykamy w polskich komediach romantycznych klasy C, czyli tych najgorszych z najgorszych, które zamiast bawić, żenują. Tu śmiejemy się dlatego, że coś jest zabawne, a nie dlatego, że zakrawa na śmieszność. Już pierwsza scena na parkingu, gdy Annalise próbuje podrzucić Bennettowi mandat za złe parkowanie, a przy tym wychodzi jej to na tyle nieumiejętnie, że efekty tego przedsięwzięcia wywołują na twarzy czytającego szeroki uśmiech, zapowiada, że z tymi bohaterami z pewnością nie będziemy się nudzić 🙂

Nie powinniśmy to jedna z tych historii, które porywają nas i ujmują od pierwszego rozdziału. Humor i chemia między Annalise i Bennettem to chyba najmocniejszy atut tej historii, choć atutów jest tu więcej. Bardzo się cieszę, że Vi Keeland oddała głos obojgu bohaterów, to częsty zabieg we współczesnych romansach i dobrze, bo nie każdą sytuację, której jesteśmy świadkami, poznajemy z dwóch punktów widzenia – Annalise i Bennetta. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że nie jest to powieść oryginalna, więc nie spodziewajcie się, że Nie powinniśmy wniesie powiew świeżości do gatunku, który reprezentuje. Jeśli tak założycie, srogo się rozczarujecie, bo to wszystko, co tu dostajemy, już było i to nie raz czy dwa, a dziesiątki, jeśli nie setki razy. Z drugiej strony, czy nie można czerpać przyjemności z czegoś, co już znamy? Myślę, że można i z pewnością tak będzie, więc gorąco zachęcam Was do lektury 🙂 

Moja ocena: 9/10

Sprawdźcie pełną ofertę bestsellerów w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Nie powinniśmy.

„Heart Stopper”, Michelle Hercules [recenzja]

Autorka: Michelle Hercules

Tytuł: Heart Stopper

Tytuł oryginalny: Heart Stopper

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Sylwia Chojnacka

Liczba stron: 392


Zawsze, gdy przed wyjazdem na urlop się pakuję, długo rozważam, którą książkę wrzucić do walizki. Muszę być w stu procentach pewna tytułu, który wybiorę, aby nie narazić się na sytuację, gdy wzięta w podróż książka okaże się lekturą niestrawną, której czytanie zamiast przyjemnością będzie dla mnie torturą, a ja nie będę miała możliwości wymienić jej na inną. Tym razem chciałam zabrać ze sobą jakiś trzymający w napięciu thriller, jednak żadna z książek, które zaplanowałam przeczytać w pierwszej kolejności, nie sprawiła, że na jej myśl mocniej zabiło mi serce. Postanowiłam wziąć ze sobą jednak coś lżejszego i tu bez wahania wybrałam Heart Stoppera, czyli powieść, którą kilka dni wcześniej zaczęłam czytać. 

Troy Alexander to uosobienie seksu i marzenie studentek z Uniwersytetu Rushmore. Tylko Charlie, redaktorka uczelnianej gazetki, uważa, że jest koszmarny. Ich pierwsze spotkanie nie należało do miłych. Spóźniony na wywiad gwiazdor drużyny futbolowej nazwał ją kujonką, ona zaś oskarżyła go o ociąganie się na boisku i obarczyła winą za słabe wyniki Buntowników z Ruschmore. Kiedy na skutek pechowego zbiegu okoliczności okazuje się, że Troy i Charlie muszą razem zamieszkać, dziewczyna jest naprawdę wściekła.

Jednak by zachować dach nad głową, stara się pilnować, by nie zerwać wątłej nici wzajemnej tolerancji, którą z ledwością udało im się zbudować. W końcu to jego dom, a ona jest tu tylko współlokatorką. Problem w tym, że to zupełnie nie w jej stylu. Ich układ od początku wydawał się Charlie piekłem na ziemi, ale z czasem wbrew własnej woli zaczyna dostrzegać w nim coś więcej, niż wskazywały pozory. A im lepiej go poznaje, tym bardziej zdajsobie sprawę, że z tej pułapki nie ma wyjścia.

„Heart Stopper” to książka, którą przeczytałam dzięki uprzejmości księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl. Michelle Hercules to kolejna autorka, którą poznałam właśnie dzięki TaniaKsiazka.pl i jestem za tę szansę ogromnie wdzięczna, bo Heart Stopper jest powieścią, która szalenie mi się podobała. Właściwie jestem tym faktem bardzo zaskoczona, ponieważ średnia ocena tego tytułu w serwisie lubimyczytac.pl przed lekturą nie napawała mnie optymizmem. Marne 6,47, więc spodziewałam się kolejnego rozczarowania, a tu taka miła niespodzianka! Historia Troya i Charlie z miejsca mnie porwała i sprawiła, że z przyjemnością i zainteresowaniem śledziłam losy ich burzliwej znajomości, choć oczywiście niemal jasne dla mnie było, jak się ona zakończy. Troy jest świetny, bardzo go polubiłam, bo to po prostu fajny chłopak. Tolerancyjny, honorowy, opiekuńczy. Czego chcieć więcej? Charlie też oczywiście daje się lubić, jest zabawna, nieco zadziorna i nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Nie do końca tylko potrafię zrozumieć jej fascynację LARP-em. Takie gry to kompletnie nie moja bajka.

Warto podkreślić, że Heart Stopper to pierwszy tom serii zatytułowanej Buntownicy z Rushmore, więc to doskonała okazja, by rozpocząć przygodę z tym cyklem, bo jeśli Wam się spodoba, to nie będziecie musiały potem nadrabiać zaległości. Nie spodziewałabym się, że aż tak przyjemnie spędzę z tą powieścią czas, oczekiwałam przeciętnej historii, a tymczasem nie mogę się doczekać kolejnych części. Przeczuwam, że z bohaterami stworzonymi przez Michelle Hercules mogę zżyć się tak samo mocno, jak zżyłam się z postaciami występującymi w serii Game On Kristen Callihan oraz Briar U autorstwa Elle Kennedy. Heart Stopper przypadł mi do gustu, więc z czystym sumieniem polecam Wam tę powieść. Trzymam kciuki, by Wam się spodobała!

Moja ocena: 8/10

Sprawdźcie pełną ofertę bestsellerów w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Heart Stopper.