„Kredziarz”, C.J. Tudor [recenzja]

kredziarz-okładkaAutor: C.J. Tudor

Tytuł: Kredziarz

Tytuł oryginalny: The Chalk Man

Wydawnictwo: Czarna Owca

Tłumaczenie: Piotr Kaliński

Liczba stron: 384


Wszyscy popełniamy błędy, w każdym z nas jest trochę dobra i trochę zła.

Kredziarz C.J. Tudor to pełna mroku, szalenie klimatyczna powieść o dorastaniu i dojrzewaniu w małym miasteczku, którego każdy mieszkaniec skrywa jakąś mniej lub bardziej ponurą tajemnicę. Hipokryzja, plotki, skandale, protesty przeciwko aborcji, bestialskie morderstwo młodej dziewczyny, grupka wkraczających w dorosłość dzieciaków i on – Kredziarz. Debiutancka powieść brytyjskiej pisarki, która wstrząsnęła zagranicznym rynkiem wydawniczym i która dziś podbija polską blogosferę. Czy zasłużenie? Zaraz się okaże.

Upalne lato 1986 roku. Dwunastoletni Eddie i jego przyjaciele dorastają w sennym angielskim miasteczku. Spędzają wakacje, jeżdżąc na rowerach, budując szałas i szukając wrażeń. Porozumiewają się sobie tylko znanym kodem, który podpowiedział Eddiemu Kredziarz: rysowanymi kolorową kredą ludzikami. Coś, co wydawało się niewinną zabawą nudzących się dzieciaków, wkrótce doprowadza piątkę przyjaciół do makabrycznego znaleziska. I chociaż szukali wrażeń, to jednak chyba się nie spodziewali, że pewnego dnia odkryją w pobliskim lesie rozczłonkowane zwłoki. Od tej chwili ich życie wywraca się do góry nogami.

Trzydzieści lat później Eddie i jego przyjaciele nieoczekiwanie otrzymują listy z kredowymi rysunkami. Ponure wspomnienia z dzieciństwa odżywają ze zdwojoną siłą. Popełniona przed laty zbrodnia domaga się rozwiązania.

Na początek powiem, że skłamałabym, gdybym stwierdziła, że Kredziarz to thriller, od którego nie sposób się oderwać. W moim odczuciu nie jest to książka, dla której gotowa jestem rzucić wszystko, byle tylko poznać rozwiązanie. Właściwie to chyba nawet się trochę rozczarowałam, ponieważ pod wpływem opisu wyobraziłam sobie, że będzie to mrożący krew w żyłach thriller, który na długo zapadnie mi w pamięć. Z drugiej jednak strony dawno nie czytałam książki, która naprawdę wbiłaby mnie w fotel, która rzuciłaby mnie na kolana i kazała rozpływać się w zachwytach. Nie twierdzę też, że Kredziarz to nudna jak flaki z olejem opowieść, którą czytelnik jak najszybciej pragnie odłożyć w kąt. Debiutancką powieść Tudor czyta się szybko, z rosnącym zainteresowaniem i przyjemnością, a przeplatające się rozdziały z teraźniejszości i przeszłości, przybliżając nam wydarzenia z 1986 oraz 2016 roku, tylko tę ciekawość rozbudzają. Mimo wielu oczywistych zalet Kredziarza, wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że czegoś w tym wszystkim zabrakło. Wydaje mi się, że potencjał pomysłu fabularnego nie został w pełni wykorzystany, że można było go rozwinąć. A może po prostu to moje oczekiwania były zbyt wygórowane?

Kredziarz to thriller niezwykły, w którym aż roi się od uniwersalnych prawd. Czytelnik podczas lektury co chwilę chciałby wynotowywać godne zapamiętania zdania, tych jednak jest tak wiele, że gdyby robić to naprawdę rzetelnie, to zajęlibyśmy fragmentami powieści cały sześćdziesięciostronicowy zeszyt 🙂 I to właśnie w tej powieści szczególnie mi się podoba. Lubię czytać książki, które niosą za sobą jakąś mądrość, które formułują moje własne myśli, odpowiadając moim poglądom.

1519141823953.jpg

O powieści Tudor można powiedzieć, że ma doskonale rozbudowaną warstwę społeczno-obyczajową. To także, a może przede wszystkim historia przyjaźni, jej cieni i blasków. C.J. Tudor po mistrzowsku zarysowuje główne postaci dziecięce, z właściwymi im troskami, pragnieniami i obawami. Eddie, Gruby Gav, Mickey Metal, Hoppo oraz Nicky to paczka przyjaciół, którzy na własnej skórze przekonują się, czym jest prawdziwa przyjaźń i jakie wyzwania przed nami niesie. Autorka zdołała stworzyć opowieść, w której suspens kryje się nie tyle w opisywanych wydarzeniach rozgrywających się na ulicach miasteczka Anderbury, co w głowach jego mieszkańców. Tu sen przeplata się z jawą, czytelnik ma prawo się gubić – podobnie jak bohaterowie – nie wiedząc, co jest prawdą, a co wytworem wyobraźni. Prowadzona z perspektywy jednego z bohaterów – najpierw dwunasto-, a potem czterdziestodwuletniego Eddiego Adamsa – narracja, mimo że jest skażona jego punktem widzenia, to jednak wydaje się dość wiarygodna i obiektywna. Prawdę mówiąc, nie szczególnie przepadam za narracją pierwszoosobową, która moim zdaniem bardziej pasuje do autobiografii lub powieści psychologicznej niż do kryminału. Dzisiejsze thrillery często są jednak przesycone myślami bohaterów, ich snami i lękami i pisarze dość regularnie sięgają po narrację w pierwszej osobie. Charakterystyczna dla Kredziarza duża doza psychologizmu sprawiła, że z większą łatwością potrafiłam wczuć się w opowieść Eddiego, wcale się przy tym nie irytując.

Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć o świetnej okładce Kredziarza. Właściwie to dzięki niej zwróciłam uwagę na tę powieść. Minimalistyczna, sugestywna, nieco przerażająca i bardzo charakterystyczna. W sieci aż roi się od zdjęć tej powieści i wcale mnie to nie dziwi, bo książka Tudor pod względem wizualnym prezentuje się wręcz rewelacyjnie. Od pierwszej chwili, gdy ją ujrzałam, zapragnęłam, by trafiła do mojej biblioteczki. Bez wątpienia to była miłość od pierwszego wejrzenia. Cieszę się, że dzięki powieści C.J. Tudor miałam okazję poznać mroczną historię ospałego angielskiego miasteczka, w którym pod płaszczykiem moralności kryją się wstydliwe i hańbiące sekrety. Polecam miłośnikom książek z niespiesznie rozwijającą się akcją, które zachwycają nie tyle kryminalną intrygą, co duszną atmosferą małego miasteczka, w którym wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca oraz agencji Business & Culture.