„Dziewczyna, którą znałaś”, Nicola Rayner [recenzja]

82142587_527488611309040_1098660829114400768_n

Autorka: Nicola Rayner

Tytuł: Dziewczyna, którą znałaś

Tytuł oryginalny: The Girl Before You

Wydawnictwo: W.A.B.

Tłumaczenie: Agnieszka Walulik

Liczba stron: 368


Dziewczyna, którą znałaś, intrygująca opowieść o zaginięciu młodej kobiety, to nazywany „nową Dziewczyną z pociągu” debiut Nicoli Rayner, który został uznany za jeden z najlepszych zagranicznych thrillerów 2019 roku. „The Observer” okrzyknął tę książkę mianem „powieści doskonałej, z zakończeniem, które zapiera dech w piersiach”. Kiedy zobaczyłam ten tytuł wśród lutowych zapowiedzi, pomyślałam, że to może być coś niesamowitego. Zasadniczo nie lubię w tytułach współczesnych thrillerów „dziewczyn” i „kobiet”, bo zwyczajnie mam ich przesyt, ale jak przystało na wielką fankę gatunku dobrym thrillerem przecież nie pogardzę 🙂 Jeszcze przed lekturą zorientowałam się, że powieść Rayner zbiera rewelacyjne opinie, a kolejni przedpremierowi recenzenci prześcigają się w zachwytach nad jej mistrzostwem. Wystarczyło zerknąć na opis fabuły, by poczuć, że książka zapowiada się naprawdę intrygująco. Liczyłam na kawał dobrego psychologicznego dreszczowca, w którym nieustannie przeplatać się będą: tajemnica, zbrodnia i napięcie. Czy to właśnie dostałam? O tym za chwilę, ale najpierw kilka słów o fabule.

Jako były członek parlamentu, a teraz prezenter telewizyjny, George Bell zawsze cieszył się opinią kobieciarza. Jego żona, Alice, nigdy nie mogła się uwolnić od cienia kobiet z przeszłości George’a. A kiedy zachodzi w ciążę, jej dyskomfort przemienia się w obsesję… Spokoju nie daje jej zwłaszcza jedna z dawnych partnerek męża: piękna dziewczyna o imieniu Ruth, z którą George spotykał się na pierwszym roku studiów i która zaginęła, zanim skończyli uniwersytet. Kiedy więc Alice widzi kobietę, która do złudzenia przypomina Ruth, nie może się otrząsnąć z wrażenia, że za jej zniknięciem stoi coś więcej, niż mówił George. Ale czy na pewno chce wiedzieć, co mąż robił za jej plecami przez te wszystkie lata?

Po pierwszych stronach powieści Rayner już wiedziałam, że to jedna z tych książek, w których akcja rozwija się bardzo powoli. Dla wielu czytelników to atut, który w połączeniu ze stopniowo budowanym napięciem tworzy intrygującą układankę, w której krok po kroku u boku głównego bohatera odkrywamy kolejne jej elementy. Ja jednak z takimi thrillerami mam spory kłopot, ponieważ zdecydowanie wolę, gdy akcja od samego początku pędzi na łeb, na szyję. Zamiast mnóstwa statycznych retrospekcji i pełniących funkcję retardacji opisów myśli przemykających przez głowy występujących w powieści postaci, wolę dynamiczny rozwój wydarzeń, liczne zwroty akcji i przyspieszone bicie serca.

87207160_661634017973830_431304288061358080_n

Wraz z bohaterami Dziewczyny, którą znałaś powracamy za mury uniwersyteckiego miasteczka. Ale myli się ten, kto myśli, że przedstawiona z perspektywy trzech kobiet historia to podróż sentymentalna do najlepszego w ich życiu okresu. Trwające do rana imprezy, nocne zakuwanie do egzaminów, pierwsze przyjaźnie i burzliwe związki. Łatwo wyczuć, że historia sprzed lat ma drugie dno, które my, czytelnicy, bardzo chcemy poznać. Na plus debiutanckiej powieści Rayner z pewnością warto zaliczyć to, że niemal do samego końca nie wiemy, kim była kobieta, którą Alice przez moment widziała w pociągu. Czy była nią Ruth, która przed piętnastoma laty wcale nie utonęła? Czy napotkana pasażerka zmyliła Alice tym, że po prostu do złudzenia przypominała rudowłosą piękność z czasów studiów? A może do głosu doszły ciążowe halucynacje? Tak, finał dla wielu czytelników może okazać się zaskakujący, choć na pewno nie powiedziałabym o nim, że zapiera dech w piersiach.

Dziewczyna, którą znałaś to przyzwoita powieść z niespiesznie rozwijającą się akcją, którą cechuje nieoczywista, dobrze poprowadzona intryga. Nicola Rayner sięgnęła po wielokrotnie wykorzystywany w literaturze motyw zaginięcia, ale w takcie jego realizacji zdołała uniknąć powtarzalnych schematów. Osobiście podczas lektury brakowało mi napięcia, emocji i niespodziewanych zwrotów akcji, które moim zdaniem cechują dobry thriller. Ta książka to raczej obyczaj z domieszką dreszczowca, a momentami wręcz wstrząsający dramat. Autorce niestety nie udało się stworzyć fabuły, która sprawiłaby, że w każdej wolnej chwili będę chciała wracać do jej powieści. Mnie sporo zabrakło, ale jestem pewna, że miłośnikom spokojnych, stroniących od fajerwerków, naszpikowanych retrospekcjami thrillerów psychologicznych książka Nicoli Rayner może przypaść do gustu.

Moja ocena: 6/10