„Para zza ściany”, Shari Lapena [recenzja]

561932-352x500Autor: Shari Lapena

Tytuł: Para zza ściany

Tytuł oryginalny: The Couple Next Door

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Tłumaczenie: Piotr Kuś

Liczba stron: 336


Prawda leży blisko. Zawsze jest blisko. Trzeba tylko ją zauważyć.

O Parze zza ściany słyszałam nie raz, chociaż o lekturze tej powieści na poważnie zaczęłam myśleć dopiero kilka dni temu, kiedy przeglądając zagraniczne zestawienia najlepszych thrillerów z gatunku domestic noir, kilkakrotnie trafiłam na ten tytuł. Zarówno angielskie, jak i amerykańskie dzienniki przekonywały, że bestseller autorstwa Shari Lapeny to powieść, która zasługuje na pierwszą piątkę. Zdając się na opinie zachwyconych tą książką zagranicznych krytyków, znalazłam w sieci opis fabuły i pod wpływem chwili postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy i ja podzielę ich entuzjazm. Przeczytałam. Czy Para zza ściany okazała się satysfakcjonującą lekturą czy może kolejnym niewypałem, o którym jak najszybciej wolałabym zapomnieć? Odpowiedź poniżej.

Anne i Marco Conti to małżeństwo, któremu do szczęścia zdaje się niczego nie brakować –  są świeżo upieczonymi rodzicami kilkumiesięcznej dziewczynki, łączy ich prawdziwa miłość i mają wspaniały dom. Znajomi ich szczęściu mogą się tylko przyglądać z zazdrością. Ale pewnej nocy, kiedy Anne i Marco przebywają na kolacji u sąsiadów, maleńka Cora znika z łóżeczka. Podejrzenia policji, mediów i opinii publicznej natychmiast skupiają się na nieodpowiedzialnych rodzicach, którzy zostawili dziecko bez opieki. Ci jednak zarzekają się, że nie zrobili dziewczynce krzywdy. Kto stoi za porwaniem córeczki Contich? Czy to możliwe, by uprowadzono ją dla okupu? A może za zniknięciem dziewczynki stoją jednak jej rodzice?

W domu odgrodzonym od świata stopniowo wychodzi na jaw, co naprawdę wydarzyło się tej feralnej nocy. Prowadzący poszukiwania detektyw Rasbach czuje, że przerażona para coś ukrywa. Z kolei Anne i Marco odkrywają, że w ich małżeństwie są sekrety, które trwają już od wielu lat. Czy związek Contich przetrwa ten trudny czas, a mała Cora cała i zdrowa powróci do domu?

Do międzynarodowych, szeroko reklamowanych bestsellerów podchodzę z dużym dystansem. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – kilkakrotnie boleśnie się sparzyłam. Tylko w zeszłym roku pod wpływem pozytywnych recenzji blogerów i portali literackich, a także ze względu na zakrojoną na szeroką skalę kampanię marketingową sięgnęłam po co najmniej trzy powieści, których lektura była dla mnie mocno rozczarowująca. Co kryją jej oczy Sarah Pinborough, Zapisane w wodzie Pauli Hawkins oraz Lokatorka J.P. Delaneya to trzy thrillery, o których w Polsce i zagranicą było głośno, choć w moim odczuciu żadna z tych książek na rozgłos nie zasłużyła. O Parze zza ściany Shari Lapeny sporo mówiło się głównie w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii, w naszym kraju książka przeszła bez echa. Może za mało wydano na jej promocję, a może nie spodobała się polskim czytelnikom. Prawdę mówiąc, nie wiem, ale jestem pewna, że debiutująca w gatunku thrillera Lapena to pisarka, która ma potencjał i pewnego dnia i w Polsce może być o niej głośno.

1517055331314.jpg

Pod względem fabularnym Para zza ściany nie jest tytułem, który w wyraźny sposób wybija się na tle innych thrillerów. Właściwie to ani rozwój wypadków, ani ostateczne rozwiązanie zagadki zniknięcia malutkiej Cory nie zwalają czytelnika z nóg. Historia pióra kanadyjskiej pisarki – z wykształcenia prawniczki i nauczycielki – ani przez moment nie wbija w fotel, a jednak czyta się tę powieść z nieskrywaną przyjemnością i wrażeniem, że mamy do czynienia z naprawdę solidnym thrillerem, po który warto było sięgnąć. Jest w tej książce coś, co sprawia, że w mgnieniu oka pochłaniamy kolejne strony, jak najszybciej chcąc poznać mroczną prawdę, chcąc odkryć pilnie strzeżone tajemnice, zdemaskować kłamstwa i przekonać się, komu można ufać. Zaskakujące zwroty akcji to mocna strona Pary zza ściany, ale zdecydowanie zbyt łatwo można się domyśleć rozwiązania niektórych wątków. Lektura Za zamkniętymi drzwiami B.A. Paris nauczyła mnie jednak, że przewidywalność wcale nie musi być wadą thrillera, choć dreszczowiec z zasady ma przecież zaskakiwać. Stopniowo budowane napięcie, wielowarstwowość i wnikliwe portrety psychologiczne bohaterów mogą wynagradzać niedosyt spowodowany przewidywalnością fabuły, a umiejętnie poprowadzona narracja potrafi sprawić, że czytelnik nie będzie się mógł oderwać od lektury.

Para zza ściany to dla mnie książka jedna z wielu – dobra, choć bardzo podobna do innych reprezentantek gatunku, do którego należy. Odnoszę wrażenie, że mimo wszystko możemy współczuć głównym bohaterom. To kolejna powieść, która potwierdza, że powiedzenie „pozory mylą” nie powstało przez przypadek. Miłośnikom thrillerów polecam i sama już się przygotowuję do lektury kolejnej książki autorki. Nieznajoma w domu jest podobno jeszcze lepsza. Ciekawe, ile w tym prawdy.

Moja ocena: 7/10


2 myśli w temacie “„Para zza ściany”, Shari Lapena [recenzja]

  1. Książka jest całkiem w porządku, więc warto w wolnej chwili poświęcić jej trochę czasu i uwagi. A już niebawem na blogu ukaże się recenzja drugiego thrillera tej autorki – zachęcam do zaglądania na blog 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz