„Heart Breaker”, Michelle Hercules [recenzja]

Autorka: Michelle Hercules

Tytuł: Heart Breaker. Buntownicy z Rushmore

Tytuł oryginalny: Heart Breaker

Wydawnictwo: Kobiece [Niegrzeczne Książki]

Przekład: Sylwia Chojnacka

Liczba stron: 386


Zawsze chętnie sięgałam po książki wchodzące w skład serii. Jako nastolatka zaczytywałam się w kilku cyklach młodzieżowych, z których moimi ulubionymi były serie: Private, której akcja działa się w murach ekskluzywnego prywatnego liceum Easton Academy, trylogia o cheerleaderkach, obie autorstwa Kieran Scott (piszącej także pod pseudonimem Kate Brian) oraz oczywiście seria o Harrym Potterze. Dziś nadal chętnie sięgam po cykle powieściowe i to zarówno jeśli chodzi o thrillery i kryminały, jak i romanse. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy wśród zapowiedzi ujrzałam drugi tom serii zatytułowanej Buntownicy z Rushmore autorstwa Michelle Hercules. Pierwszy tom, powieść Heart Stopper, czytałam we wrześniu ubiegłego roku i do dziś wspominam ją bardzo dobrze. Historia Troya i Charlie przerosła moje oczekiwania – spodziewałam się bowiem przeciętnego romansu, a dostałam bardzo zabawną, pełną uszczypliwości historię miłosną wykorzystującą lubiany przeze mnie motyw haters to lovers. Po tak udanym początku serii z niecierpliwością czekałam na kolejną historię spod pióra Hercules. 

Łamacz serc, kobieciarz, playboy… Andreas nieustannie bywa nazywany podobnymi określeniami. Wychowanie przez mającego skłonność do przemocy ojca nauczyło go skrywać swoje bardziej wrażliwe oblicze pod maską pewności siebie. Życie chłopaka jest pełne nieistotnych jednonocnych przygód. Tak naprawdę pragnie on tylko jednej dziewczyny, ale związek z nią jest zupełnie poza jego zasięgiem.

Jane to młodsza siostra najlepszego przyjaciela Andreasa, Troya. Jest urocza i niewinna, przez co zdecydowanie nie pasuje do cynicznego podrywacza, jakim jest Andreas. Mimo to od czasu, gdy na początku znajomości wymienili pocałunek, chłopak nie jest w stanie wyrzucić jej ze swoich myśli i serca.

Choć Jane uchodzi za idealną pannę z wyższych sfer, jest już zmęczona odgrywaniem tej roli. Chce wreszcie wyrwać się spod kontroli zaborczej matki i zacząć podejmować własne decyzje, dotyczące nie tylko swojej przyszłości, ale i tego, z kim pragnie się spotykać. Jest zakochana w Andreasie, odkąd się poznali, i zamierza wreszcie zrobić pierwszy krok, by go zdobyć.

Żeby być razem, oboje będą musieli stoczyć walkę nie tylko ze swoimi rodzinami, ale i z wewnętrznymi demonami. Ich związek to przepis na katastrofę. Nie mogą jednak się powstrzymać przed jej wywołaniem…

Heart Breaker to książka, którą otrzymałam do recenzji od księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl, za co serdecznie dziękuję. Gdy dotarł do mnie egzemplarz papierowy, byłam już po lekturze darmowego fragmentu e-booka i wiedziałam, że początek historii Andreasa i Jane mocno przypadł mi do gustu. Dlatego, gdy tylko kurier dostarczył mi paczkę, od razu zasiadłam do czytania. Opowieść kryjąca się na stronach Heart Breakera nie ma w sobie tyle ciętego humoru, ile miała go poprzednia część, ta powieść to raczej historia z gatunku tych poważniejszych. Michelle Hercules koncentruje się na pokazaniu możliwie jak najdokładniej skomplikowanych relacji rodzinnych. Obserwujemy toksyczne stosunki zarówno w przypadku rodziny Jane, jak i Andreasa. Jesteśmy świadkami nieustannych kłótni Jane z matką oraz sporów Andreasa z ojcem i macochą, znajdujemy przykłady poniżania dzieci przez rodziców, przemocy fizycznej lub psychicznej, nadmiernej kontroli, a także braku zainteresowania jednego z rodziców życiem dorastającego dziecka. W efekcie dostajemy dość smutną historię przesiąkniętą mnóstwem trudnych emocji. Zawsze uważałam, że poruszanie poważnych tematów w lekkiej literaturze jest czymś dobrym, bo czyni te książki wartościowymi historiami z przekazem, ale jeśli szukamy niezobowiązującego, zabawnego czytadła, to ta powieść sprawdzi się w tej roli raczej średnio.

Na uznanie zasługują kreacje bohaterów. Amerykańska autorka znakomicie portretuje dwoje młodych ludzi niebojących się konfrontacji ze światem, który co krok stawia im na drodze kolejne przeszkody. Jane nie chce brać udziału w balu debiutantek, a jeśli już ma to zrobić, to na pewno nie zamierza pójść na niego z chłopakiem, którego wskaże jej matka. Postanawia wreszcie zerwać z łatką nieśmiałej, potulnej dziewczyny – w tym celu nie tylko coraz częściej i coraz odważniej zaczyna stawiać się matce, ale też dołącza do pewnej sportowej drużyny oraz samodzielnie zamierza wybrać uczelnię, na którą będzie uczęszczać. Z kolei Andreas wbrew woli ojca decyduje się na zmianę kierunku studiów. Oboje będą musieli się mierzyć z bolesnymi konsekwencjami swoich wyborów, ale stawką jest ich własne szczęście, więc gra zdecydowanie wydaje się warta świeczki.

Kiedy byłam jeszcze przed lekturą Heart Stoppera, myślałam, że seria Buntownicy z Rushmore będzie przypominać serie Game On Kristen Callihan albo Off-Campus i Briar U Elle Kennedy. Ale cykl autorstwa Michelle Hercules nigdy nie spodoba mi się tak jak tamte trzy serie. Brakuje mi tu bowiem całej tej otoczki sportowej, którą tak bardzo lubię w romansach. W książkach Hercules nie bywamy na treningach chłopaków, nie obserwujemy meczów futbolu, nie świętujemy z drużyną sukcesów i nie rozpamiętujemy porażek. Z nielicznych wzmianek wiemy tylko, że główni bohaterowie to przystojni, świetnie wysportowani futboliści, którzy oczywiście są rozchwytywani przez rzesze fanek, ale to w zasadzie tyle. Dla mnie za mało.

Jednak tym, co najbardziej mi się w tej powieści nie podobało, jest jej okładka. Wiem, że to okładka oryginalna i, o ile pierwszą dało się znieść, choć też nie była najlepsza, o tyle ta jest naprawdę okropna. Bardzo żałuję, że polski wydawca nie zdecydował się na wykorzystanie jakiegoś innego, atrakcyjniejszego zdjęcia. Chłopak z okładki nie mógłby być dalszy od moich wyobrażeń na temat tego, jak wygląda Andy. Zresztą nie mógłby być dalszy również od mojej prywatnej wizji przystojnego mężczyzny, którego można pożądać. W dodatku sportowca. Wiem, że wygląd nie jest najważniejszy, podobnie zresztą jak okładka, która w zestawieniu z historią zawartą w książce jest sprawą drugorzędną, ale – nie oszukujmy się – wszyscy wiemy, że ludzie są wzrokowcami i coś takiego jak brzydka okładka może mieć negatywny wpływ na nasz odbiór danej powieści.

Przechodząc do sedna, mogę stwierdzić, że Heart Breaker to kolejny dobry romans w dorobku Michelle Hercules. Powieść stanowi drugi tom serii Buntownicy z Rushmore, ale spokojnie można ją czytać także bez znajomości Heart Stoppera, choć oczywiście namawiam do rozpoczęcia przygody z tą serią od pierwszego tomu, który mnie akurat ogromnie przypadł do gustu. Historia Andreasa i Jane nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak miało to miejsce w przypadku miłosnych perturbacji Charlie i Troya, ale tych bohaterów również nie sposób nie lubić. Andreasa zwykło się nazywać playboyem, bo jego życie zawsze pełne było jednonocnych przygód, ale w gruncie rzeczy to porządny chłopak, który kryje mroczną tajemnicę z przeszłości. Jane, młodsza siostra Troya, to urodzona buntowniczka, która zmęczona jest tym, że wszyscy próbują sprawować kontrolę nad jej życiem. Przyznam szczerze, że w tej historii czegoś mi brakowało. Jak się zastanawiam czego, to dochodzę do wniosku, że chyba właśnie przede wszystkim lekkiego humoru. Heart Breaker nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia jak poprzednia część, ale z pewnością sięgnę w przyszłości również po historię Danny’ego, kiedy już ukaże się na polskim rynku. Tyle że już z nieco mniejszymi oczekiwaniami.

Moja ocena: 7/10

Sprawdźcie pełną ofertę książek erotycznych w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania powieści Heart Breaker.

„Zamknij wszystkie drzwi”, Riley Sager [recenzja]

Autor: Riley Sager

Tytuł: Zamknij wszystkie drzwi

Tytuł oryginalny: Lock Every Door

Wydawnictwo: Mova

Tłumaczenie: Ryszard Oślizło

Liczba stron: 432


Gdybym miała wymienić aktualnie najgorętsze nazwiska z gatunku thrillera, kryminału i sensacji, to z pewnością jako jedno z pierwszych wymieniłabym nazwisko Rileya Sagera. W Polsce jak dotychczas ukazały się cztery książki tego autora: Ocalałe, Moje ostatnie kłamstwo, Wróć przed zmrokiem oraz Zamknij wszystkie drzwi. Kojarzę wszystkie te tytuły, ale żadnego nie czytałam. Ocalałe kiedyś zaczęłam, ale po 40 stronach odpuściłam, a Wróć przed zmrokiem kupiłam w okazyjnej cenie w e-booku na fali wysypu rewelacyjnych recenzji, ale jak na razie jakoś nie było nam po drodze i do dziś po tę powieść nie sięgnęłam. Przy okazji mojej współpracy z księgarnią internetową TaniaKsiazka.pl nadarzyła się okazja do poznania najnowszego thrillera Sagera, czyli powieści Zamknij wszystkie drzwi, którą zachwyca się niemal cały bookstagram.

Pod wpływem tych wszystkich świetnych opinii ogromnie zaczęło mnie ciekawić, jaką tajemnicę skrywa za swoimi murami Bartholomew. Chciałam się dowiedzieć, czy rzeczywiście słynny nowojorski budynek będzie tak straszny, jak go wszyscy malują. Chciałam zrozumieć te wszystkie absurdalne zasady, które w nim panują. Czy jestem usatysfakcjonowana? Czy może znów zawiodłam się na książce, którą polecało tyle osób? Za chwilę podzielę się z Wami swoimi polekturowymi wrażeniami, ale najpierw dwa słowa o fabule.

Jules Larsen nie jest w najlepszej kondycji. Tego samego dnia straciła pracę i przyłapała chłopaka na zdradzie. Dziewczyna zrobi wszystko, aby jak najszybciej stanąć na nogach. Oprócz przyjaciółki, której gościnności i tak nadużywa, nie ma już nikogo.

Bartholomew jest jednym z najbardziej znanych i tajemniczych budynków na Manhattanie. Krążą plotki, że jest przeklęty. Mimo to wykupienie tam mieszkania jest prawie niemożliwe. I to właśnie w Bartholomew Jules udaje się dostać nietypową pracę. Jeżeli na trzy miesiące zamieszka w apartamencie 12A, zarobi aż 12 tysięcy dolarów. Podobno dom niezamieszkany szybciej niszczeje…

Jest tylko kilka zasad. Żadnych gości. Żadnych nocy spędzonych poza apartamentem. Absolutny zakaz przeszkadzania innym mieszkańcom, którzy zazwyczaj są sławni, bogaci lub jedno i drugie. Wszystko układa się dobrze, póki Ingrid – opiekunka z mieszkania 11A – nie znika. Czy Bartholomew jest tak straszny, jak wszyscy mówią? Jakie mroczne sekrety skrywają się za jego murami? Czy Jules jest bezpieczna?

Zamknij wszystkie drzwi czyta się dobrze – płynnie i bardzo szybko pokonujemy kolejne strony, oczekując, że wreszcie zacznie się coś dziać. Wypatrujemy napięcia, szukamy tego dusznego klimatu, który tak wielu czytelników przed nami wyczuwało w murach Bartholomew. Zastanawiamy się, jakie niespodzianki przygotował dla nas Riley Sager, rozważając różne scenariusze dotyczącego tego, co naprawdę może się tutaj dziać. Analizujemy, snujemy domysły i czekamy…

Ja niestety nie doczekałam się tego, na co liczyłam – nie znalazłam tutaj napięcia, a pierwsze oznaki ekscytacjipoczułam dopiero gdzieś w okolicach dwieście trzydziestej strony, gdy Jules testowała na sobie działanie windy kuchennej. Nie da się zaprzeczyć, że jest w tej historii coś zagadkowego, tajemniczego i niepokojącego, co wspólnie z główną bohaterką i kilkoma sprzyjającymi jej osobami próbujemy zrozumieć, ale moim zdaniem nie ma tutaj za grosz napięcia, którego oczekuję od każdej książki, która aspiruje do miana mrożącego krew w żyłach dreszczowca. Gdy czytam thriller, chcę wstrzymywać oddech, czuć przyspieszone tętno i palącą potrzebę rozwiązania zagadki. Tym razem tak nie było, co po raz kolejny skłania mnie do zastanowienia się nad tym, dlaczego jest tak, że nie potrafię się zachwycić książkami, które podbijają serca tak wielu czytelników. Ostatnio mam niestety „szczęście” do typowych średniaków, które – podobnie jak Zamknij wszystkie drzwi – zwykłam oceniać na 6/10. Kłamstwa, wszędzie kłamstwa Adele Parks, Be My Ever Julii Biel, a teraz Zamknij wszystkie drzwi Rileya Sagera – każda z tych powieści okazała się dla mnie rozczarowaniem, żadna nie potrafiła sprawić, by szybciej zabiło mi serce, a przedstawiona na jej kartach historia zapisała się w pamięci. Przy każdej się niestety wynudziłam. 

Tym, co w powieści Sagera, przypadło mi do gustu, była przede wszystkim naprzemienna narracja  – już na samym początku książki dowiadujemy się, że Jules uciekając w pośpiechu z Bartholomew, została potrącona przez samochód. Z jej rozmowy z lekarzami wnioskujemy, że w tym osobliwym nowojorskim apartamentowcu działo się coś złego i nasza ciekawość zostaje rozbudzona. A dopiero w kolejnych rozdziałach dowiadujemy się, w jaki sposób rozpoczęła się przygoda Jules z Bartholomew.

Zamknij wszystkie drzwi było moim drugim podejście do twórczości Rileya Sagera. Okazało się o wiele bardziej udane, niż miało to miejsce w przypadku powieści Ocalałe, którą kilka lat temu (ze trzy chyba) próbowałam przeczytać. Zabrakło mi jednak w mrocznej opowieści o Bartholomew tego czegoś, co by sprawiło, że od razu po jej skończeniu zapragnę sięgnąć po Wróć przed zmrokiem, które od dłuższego czasu czeka na swoją kolej. Jedno jest pewne – poprzednia powieść amerykańskiego autora będzie musiała uzbroić się w cierpliwość, bo w tej chwili na jej lekturę raczej się nie zdecyduję, ale samego Sagera jeszcze nie skreślam 😉

Moja ocena: 6/10

Sprawdźcie pełną ofertę bestsellerów w księgarni TaniaKsiazka.pl, której dziękuję za możliwość przeczytania książki Zamknij wszystkie drzwi.